Reklama

Heniek Elizy Kowalewskiej i Grzegorza Madeja na ekranach kin

„Heniek" - kino niezależne w czystej postaci od piątku na ekranach - pisze Barbara Hollender

Publikacja: 30.05.2012 18:00

"Heniek"

"Heniek"

Foto: Spectator

Ten film nakręcony został w ciągu dziesięciu dni zdjęciowych, bez wsparcia oficjalnych funduszy, za kilka tysięcy złotych. Nikt z wykonawców i z członków ekipy nie wziął za swoją pracę wynagrodzenia, licząc jedynie na procent od przyszłych ewentualnych zysków. Sprzęt -  jedna kamera, jeden zestaw światła i dźwięku -  był pożyczony, plenery naturalne.

Reklama
Reklama

Zobacz fotosy z filmu

Realizatorzy filmu Eliza Kowalewska i Grzegorz Madej co prawda od dawna pracują w branży, realizując dokumenty i programy telewizyjne, ale inaczej nie byli w stanie zadebiutować w fabule. Zaryzykowali i wygrali. Ich obraz wniósł na ekran trochę świeżości i spodobał się - zdobył nagrodę publiczności na Off Plus Camerze i wygrał festiwal w Koszalinie.

„Heniek" jest filmem międzygatunkowym. Na początku sprawia wrażenie kryminału, potem zamienia się w obyczajówkę, a wreszcie w moralitet. W salonie samochodowym pracownicy dostają premie od zawartych kontraktów. Poważne transakcje negocjują często wspólnie. Przy jednej z takich umów przy podziale nagród nie uwzględniają kolegi - właśnie tytułowego Heńka. Wkrótce do salonu przychodzi policjant. Przesłuchuje kolejnych pracowników. Heniek, który zawsze sprawiał wrażenie osoby spokojnej, leniwej, a nawet nieco fajtłapowatej, podejrzany jest o udział w gangu.

Sprzedawcy z salonu w pierwszej chwili są zaskoczeni. Potem zaczynają sobie przypominać rozmaite drobne zdarzenia i sytuacje. Ale coraz mniej chodzi im o odkrycie prawdy. Próbują wykorzystać sytuację. „Heniek" staje się opowieścią o chciwości i uczciwości, z przewrotnym zakończeniem, które jest najsłabszą częścią filmu. Nie wiem też, dlaczego obraz jest czarno-biały, dziś jest to technika droga, a kolor bardzo by się tu przydał.

Reklama
Reklama

Trudno wytykać niedoskonałości, gdy projekt nie ma wsparcia nawet minimum profesjonalnej machiny produkcyjnej. Całość chwilami przypomina telewizyjną wprawkę, nie film. Ale zrealizowany w chałupniczych warunkach, zdradza talenty realizatorów, którzy mieli interesujący pomysł i potrafili go konsekwentnie przenieść na ekran, doskonale obsadzając i prowadząc aktorów (nareszcie o nieopatrzonych twarzach).

Eliza Kowalewska i Grzegorz Madej dowiedli, że nie wszystko w sztuce zależy od pieniędzy, a ubóstwo może zrodzić kreatywność. Z drugiej strony czuje się, że realizatorzy nie mogli w „Heńku" rozwinąć skrzydeł. Mam nadzieję, że jeśli ich kolejny scenariusz będzie równie interesujący, to dostaną szansę na zrealizowanie go w profesjonalnych warunkach.

 

 

 

Reklama
Reklama

 

 

 

 

 

 

Reklama
Reklama

 

 

 

 

 

Reklama
Reklama
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama