Słowacki reżyser, autor „Ogrodu", chciał początkowo nakręcić „Hamleta", który rozgrywałby się współcześnie, w środowisku Romów. Jednak kiedy znalazł się w cygańskiej osadzie w pobliżu Richnavy, zobaczył sztuczność tego pomysłu. Zachował przewodni motyw szekspirowskiej tragedii, ale przede wszystkim skupił się na opisie życia ludzi wykluczonych.
„Cygan" to opowieść o czternastolatku, którego ojciec ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Matka, chcąc zapewnić opiekuna sobie i czwórce dzieci, wychodzi drugi raz za mąż. Chłopiec podejrzewa, że za mordercę jego ojca. Chce zemścić się na ojczymie, który na dodatek wciąga go w brudne interesy i uczy kraść. Ale cała ta intryga jest znacznie mniej ciekawa od tła, na jakim się rozgrywa.
W Słowacji w skrajnym ubóstwie żyje od 200 do 300 tysięcy Romów - mówi Martin Sulik. - Wiele romskich wsi nie ma elektryczności, wody ani ogrzewania. W ubogich chatach, na kilkunastu metrach kwadratowych mieszka po 15 osób. Ale to jest temat tabu.
On sam kreśli więc portret świata pogrążonego w nędzy. Pokazuje Cyganów wegetujących na marginesie społeczeństwa, wyobcowanych i traktowanych wszędzie z pogardą. Młody bohater filmu jest samotny, nie ma żadnej szansy na odnalezienie własnego miejsca w życiu. Co mu zostaje? Solidarność z nieżyjącym ojcem. Taka sprawiedliwość, na jaką go stać. Życie za życie.
Kiedyś Agnieszka Osiecka pisała: „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma, bo czy warto po świecie się tłuc, pełna miska i radio Poemat, zamiast płaczu co zrywał się z płuc...". Z kolei w romskich filmach Tonyego Gatlifa zawsze dużo jest dobrej muzyki, pasji i namiętności. Francuzka może zarazić się od Cyganów umiłowaniem wolności, a włóczęga i piwo w przydrożnym barze lub na lichym, prowincjonalnym dworcu mają piętno romantyzmu. Podobny wulkan energii i nieokiełznanych marzeń przynoszą obrazy Emira Kusturicy.