Jesień pełna miłości

Po wakacjach czeka nas w kinach wiele przyjemności, wzruszeń i gwałtownych zwrotów akcji. Powróci James Bond, a pod Wiedniem zamelduje się Jan III Sobieski

Publikacja: 01.09.2012 11:22

Jesień pełna miłości

Foto: materiały prasowe

Artykuł z tygodnika "Uważam Rze"

Największym przebojem nie tylko mijającego lata, ale także wiosny okazali się być francuscy „Nietykalni" Oliviera Nakache i Erica Toledano. Tę opartą na faktach komedię o przyjaźni rodzącej się między sparaliżowanym od szyi w dół zamożnym białym paryżaninem i zatrudnionym przez niego czarnym bezrobotnym obejrzało na świecie kilkadziesiąt milionów ludzi. U nas po pięciu miesiącach od premiery ten skromny europejski film bez znanych gwiazd wciąż utrzymuje się w pierwszej dziesiątce box office.

Poza tym bez niespodzianek, rzesze widzów znalazły familijne animacje – „Epoka lodowcowa 4" i „Madagaskar 3". Jesień w kinie będzie równie barwna. Pulsująca emocjami, mocnymi przeżyciami, wzruszeniami i stylową rozrywką.

Żadnego egofałszu

Już pierwszego dnia jesieni kinomani będą mieć możliwość obejrzenia głośnego filmu. Nie pierwszego na temat dzieci-żołnierzy, ale wyjątkowo dojrzałego, w którym reżyser zbudował pełnokrwistą bohaterkę, o zniuansowanej psychice, na tle bardzo prawdziwie zarysowanej akcji. Tematem „Wiedźmy wojny" jest wewnętrzny konflikt w Kongo. Kanadyjczyk Kim Nguyen powierzył główną rolę dziewczynce z kinszaskich slumsów Rachel Mwanzie, a ta otrzymała za nią na festiwalu w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej aktorki. Film dostał specjalne wyróżnienie Jury Ekumenicznego, bo poprzez opowieść o losach nastoletniej Komony, zmuszonej przez partyzantów do zabicia rodziców, reżyser poruszył kwestię dziewczynek-żołnierzy wykorzystywanych nie tylko w walce zbrojnej, ale także jako seksualne niewolnice podczas afrykańskich wojen domowych. Uspokajam obawiających się przemocy na ekranie – nie o to chodziło reżyserowi, by obrzydzić nam ten świat, ale by pokazać odwagę i charakter młodego człowieka w obliczu warunków tak strasznych, że teoretycznie powinny go złamać. W „Wiedźmie wojny" znalazło się miejsce i na miłość. Komona walczy o przetrwanie i wygrywa – i jest to walka godna obejrzenia.

Tego samego dnia wejdzie na ekrany „Jesteś Bogiem" Leszka Dawida, wyróżniona siedmioma nagrodami w Gdyni historia hiphopowej Paktofoniki i jej charyzmatycznego frontmana Magika. „Prawda czasu, prawda ekranu" albo „żadnego ego fałszu" – jak w utworze „Jestem Bogiem" – tak można podsumować ten film, mający szansę na spore zainteresowanie widzów.

Tłumy pójdą też pewnie 12 października na „Bitwę pod Wiedniem" Renzo Martinellego z Jerzym Skolimowskim w roli obrońcy chrześcijaństwa króla Sobieskiego, Piotrem Adamczykiem jako cesarzem Leopoldem Habsburgiem i Alicją Bachledą-Curuś – księżną Eleonorą Lotaryńską. Nie tylko polskie nazwiska i temat przyciągną publiczność. Włosko-polska produkcja o angielskim tytule „September Eleven 1683" kosztowała 50 mln zł i z pewnością będzie ciekawym widowiskiem. Zagwarantuje to ponad stu aktorów, 10 tys. statystów i 3 tys. koni.

Przebojem będzie – to nieuniknione – 23. odcinek przygód Jamesa Bonda. „Skyfall" obejrzymy od 26 października, w 50. rocznicę powstania pierwszej części „Dr No". Film zaczyna się tam, gdzie cztery lata temu skończył się „Quantum of Solace". To nowy chwyt stosowany od początku współpracy producentów z odtwarzającym agenta 007 Danielem Craigiem. A trzeba przypomnieć, że ziejący przedwczesną nienawiścią do aktora fani postaci Bonda założyli w trakcie powstawania „Casino Royale" stronę www.craignotbond.com, na której rozpisywali się na temat fizycznych niedostatków jego urody – wyimaginowanych ogromnych uszu i „twarzy ziemniaka".

Craig jest najlepszym agentem 007 od czasów Seana Connery'ego – wielowymiarowym, interesująco skomplikowanym. Dzięki niemu Bond odzyskał ludzki wymiar. Przestał być w jednej połowie superbohaterem, a w drugiej środkiem usprawiedliwiającym galopujący ekranowy product placement. Jest bardziej arogancki niż dowcipny, raczej sprytny niż błyskotliwy i bez porównania brutalniejszy od poprzedników. Dekonstruuje dotychczasowy wizerunek 007. Gdy jest pytany, czy woli swoje martini wstrząśnięte czy zmieszane, stać go na odpowiedź: „Mam to w d...".

W „Skyfall" zostanie nadszarpnięty autorytet i wiarygodność słynnej M – czeka nas solidna dawka suspenseu i wrażeń. Za kamerą stanął zdobywca Oscara i Złotego Globu za „American Beauty" Sam Mendes. W angielskich, tureckich i chińskich plenerach zobaczymy też Brytyjkę Naomie Harris i Francuzkę Bérénice Marlohe. Najgroźniejszego przeciwnika agenta zagrał Javier Bardem. Będzie ciekawie, bo hiszpański gwiazdor potrafi świetnie się wcielić w rolę nie tylko  czarnego charakteru, ale także psychopaty – za taką kreację w „To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coen dostał Oscara i Złoty Glob.

Próby uczuć

Worek nagród, w tym przede wszystkim dwie canneńskie Złote Palmy, ma w dorobku Austriak Michael Haneke – mistrz w zwodzeniu widza. Pierwszy raz to najważniejsze trofeum dostał trzy lata temu za „Białą wstążkę". Sielską egzystencją zasobnej, północnoniemieckiej wsi wstrząsa tam seria okrutnych zdarzeń niepowiązanych żadnym motywem, na zawsze zmieniających jednak nie tylko życie jej mieszkańców, ale nawet, w perspektywie lat, losy Europy. Akcja filmu rozgrywała się bowiem w przededniu I wojny światowej, a jej rozwój i zakończenie jasno wskazywały winnych rozpętania kolejnej. Drugą Złotą Palmę otrzymał zaś Haneke w tym roku za „Miłość" – w naszych kinach od 2 listopada. Intryga w filmie jest prosta – dwoje małżonków po osiemdziesiątce, emerytowanych nauczycieli muzyki żyjących zgodnie od 60 lat staje przed wielką próbą. Anne (Emmanuelle Riva, zapamiętana przede wszystkim dzięki kreacji w „Hiroszima, moja miłość" Alaina Resnaisa) dostaje wylewu, potem kolejnego, i zostaje częściowo sparaliżowana. Georges (Jean-Louis Trintignant) opiekuje się nią, poświęcając jej cały swój czas. Córka z rodziną mieszka za granicą, jest zajęta swoją muzyczną karierą. Relacje między nią a rodzicami są bardzo formalne, suche. Inaczej jest między nimi, ale nagłe inwalidztwo Anne wystawia uczucie pary na próbę. Ile warta jest miłość? Czy można mocno kogoś kochać po ponad pół wieku wspólnego pożycia? Jak poradzić sobie z odchodzeniem bliskiej osoby? Surowy film Hanekego przynosi odpowiedzi na te pytania, portretując starość oraz schyłek życia. I umieranie, które zawsze przeżywa się w samotności. „Miłość" jest arcydziełem, jedynym tej jesieni.

Pełen goryczy schyłek poprzedza słodki początek. Pierwszą miłość, jeszcze dziecięcą, zobaczymy 7 grudnia w nominowanym do Złotej Palmy „Moonrise Kingdom", najlepszym obrazie w karierze Amerykanina Wesa Andersona. Oczywiście poza jego brawurową animacją dla dorosłych, czyli „Fantastycznym Panem Lisem", adaptacją powieści Roalda Dahla zainspirowaną „Opowieścią o Lisie" naszego rodaka Władysława Starewicza z 1930 r. Ekscentryk Anderson to autor surrealistycznych komedii (m.in. „Genialnego klanu", „Rushmore", „Podwodnego życia ze Stevem Zissou" i „Pociągu do Darjeeling") potrafiący dostrzec w banalnej codzienności rzeczy cudowne, nietypowe, niezwyczajne. Udaje mu się zwłaszcza coś, co wymaga pewnej realizatorskiej subtelności – pod komediowym płaszczykiem przemyca gorzkawe prawdy o życiu. Zbiorowisko tajemniczych i wzruszających typów ludzkich jest u niego bogate i często multietniczne.

W „Moonrise Kingdom" rozgrywającym się w 1965 r. na wymyślonej przez reżysera sielankowej wyspie u wybrzeży Nowej Anglii śledzimy miłosne perypetie pary 20-latków. Kiełkujące, ale silne uczucie popycha ich do wspólnej ucieczki z domu w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby zamieszkać razem pośród dziewiczej natury. Dzieci zostają jednak znalezione... Ale tu nie ma smutnego końca, są nadzieja i sposób na to, by być razem wbrew wszystkiemu i wszystkim. Wśród mieszkańców wyspy zobaczymy plejadę gwiazd – Bruce'a Willisa, Edwarda Nortona, Billa Murraya, Frances McDormand, Tildę Swinton. Znajdziemy się w świecie mniej lub bardziej, ale jednak szczęśliwego dzieciństwa. Powrócimy do zarania naszego życia, kied jeszcze wszystko było możliwe. I wyjdziemy z kina z uśmiechem na twarzy oraz z łezką w oku. W idealnie jesiennym nastroju.

Artykuł z tygodnika "Uważam Rze"

Największym przebojem nie tylko mijającego lata, ale także wiosny okazali się być francuscy „Nietykalni" Oliviera Nakache i Erica Toledano. Tę opartą na faktach komedię o przyjaźni rodzącej się między sparaliżowanym od szyi w dół zamożnym białym paryżaninem i zatrudnionym przez niego czarnym bezrobotnym obejrzało na świecie kilkadziesiąt milionów ludzi. U nas po pięciu miesiącach od premiery ten skromny europejski film bez znanych gwiazd wciąż utrzymuje się w pierwszej dziesiątce box office.

Pozostało 93% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów