Miś na miarę naszych czasów

Urzeczywistniło się jedno z moich największych marzeń. Ożył pluszowy miś. To, co do tej pory śni mi się nocami – moja wspólna z gadającym pluszakiem, pełna przygód, szczęśliwa egzystencja – można teraz oglądać na dużym ekranie i to z wielką przyjemnością.

Publikacja: 09.09.2012 16:00

Miś na miarę naszych czasów

Foto: ROL

 

"Ted"


reż. Seth MacFarlane


USA 2012

Tytułowy Ted z filmu Setha MacFarlane'a przestał być tylko zabawką, gdy jego właściciel, mały John, wypowiedział w Boże Narodzenie magiczne życzenie w chwili, gdy spadała jedna z gwiazd.

I odtąd jest z nim, nie wzbudzając niczyjego zdziwienia – 15 minut medialnej sławy misia minęło zaraz po tej pierwszej gwiazdce, gdy przemówił i wystąpił w telewizyjnym show. 35-letni dziś John, choć ma uroczą dziewczynę, nadal właściwie jest tym samym dzieckiem. Najbardziej lubi spędzać czas z Tedem na nie zawsze grzecznych zabawach, a sam Ted na bardzo niegrzecznych – z paniami, w tym z Norah Jones. Miś, dorastając z Johnem, jest taki jak wielu współczesnych Amerykanów – nie do końca gruntownie wykształcony, ale mający wielkie serce i poczucie humoru. Przeznaczony tylko dla dorosłych „Ted" to wspaniała rozrywka – komputerowa animacja jest tu niezwykła – a największa vis comica powstaje ze skontrastowania milutkiego niedźwiadka z jego zachowaniem pewnego siebie, dorosłego faceta.

Tylko trzy lata starszy od Johna jest Dennis z duńskiego „Misiaczka" (film wygrał krakowski festiwal kina niezależnego OFF Plus Camera i został nagrodzony za najlepszą reżyserię w Sundance). Ten olbrzymi, samotny kulturysta o gołębim sercu wciąż mieszka z matką, maleńką staruszką, której jest podporządkowany niczym kilkuletni chłopczyk. Kontrolująca go we wszystkim kobieta nie ma zamiaru dzielić się Dennisem z żadną inną. Pora jednak w końcu dorosnąć. Dennis bierze przykład z wujka i jedzie do Tajlandii po żonę. Wie, że gdy wróci, będzie musiał postawić się matce. Los mu jednak sprzyja, pomimo że najpierw w Pattaya City jest traktowany jak jeszcze jeden z bardzo wielu białych seksturystów.

"Misiaczek"


reż. Mads Matthiesen


Dania 2012

Choć Tajlandia to jedno z największych seksturystycznych zagłębi na świecie, gdzie niemal połowa wszystkich prostytuujących się osób to dzieci, nie to jest tematem debiutu Madsa Matthiesena. Seksturystykę wziął za to na warsztat bezkompromisowy Austriak Ulrich Seidl w filmie „Raj: miłość", rozgrywającym się w Kenii, jednym z najpopularniejszych z kolei miejsc, dokąd po płatną miłość jeżdżą kobiety. Odważnie pokazał dwie strony medalu – żyjących w nędzy tubylców, wykorzystywanych seksualnie przez zamożne białe kobiety oraz te same, samotne i spragnione bliskości panie traktowane przedmiotowo, jedynie jako źródło utrzymania przez kenijskich tzw. beach boys. Reżyser kolejny raz, po „Import/Export", naszkicował ponury obraz świata, którego mieszkańcy nawzajem się wykorzystują. Seidl jest bowiem tym dla kinematografii swego kraju, czym Elfriede Jelinek dla jego literatury – bezlitosnym zwierciadłem wszystkich ludzkich przywar.

"Raj: miłość"


reż. Ulrich Seidl


"Ted"

reż. Seth MacFarlane

Pozostało 99% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu