Gdy sale kinowe zapełnia obecnie głównie młodzież, realizacja romantycznej komedii z bohaterami (delikatnie rzecz ujmując) w późnych fazach wieku średniego jest przedsięwzięciem odważnym i wyzwaniem dla twórców i aktorów. Zmarszczki i pofałdowane ciała niezbyt pasują do romantyczno-erotycznych zachowań kojarzonych z tym gatunkiem filmowym. „Dwoje do poprawki" Davida Frankla to zaś historia małżeństwa z długim stażem i trójką dorosłych dzieci. Małżonków łączy tylko przywiązanie i poczucie obowiązku, a namiętność między nimi wygląda na wygasłą.
Po serii rutynowych codziennych obrzędów domowych każde z nich zamyka się w swojej sypialni. Gdy pewnego razu ona w powabnej koszulce nieśmiało wchodzi do niego, on nie domyśla się, po co. Zmęczona zimnem ich związku wykupuje dla obojga turnus „intensywnej terapii małżeńskiej" w klinice doktora Felda. Kolejne sesje i ćwiczenia zadawane przez terapeutę nie dają jednak rezultatów. On to przypadek beznadziejny, w ich związku nic się nie zmieni. Oczekiwany happy end nie nadchodzi.
Mimo licznych entuzjastycznych opinii scenarzystka Vanessa Taylor długo czekała, by ktoś podjął ryzyko skierowania do produkcji jej dzieła. I wreszcie znalazł się odważny. Producenta Guymona Casady'go przekonała żona, a on zaangażował reżysera Davida Frankla („Diabeł ubiera się u Prady") i do głównych ról charyzmatyczne gwiazdy: Meryl Streep i Tommy'ego Lee Jonesa. To był strzał w dziesiątkę.
Streep i Jones potrafią swą obecnością stuszować wszelkie cienkości scenariusza, nigdy nie naruszając dobrego smaku. W ryzykownej na pozór scenie nauki seksu oralnego są wzruszający i zabawni, w najmniejszym stopniu nie wulgarni.