W 1977 roku świat ujrzał „Gwiezdne wojny" George Lucasa. Ich autor był już wtedy ceniony jako twórca nagradzanego i w dodatku kasowego „Amerykańskiego graffiti" i cieszył się opinią człowieka o niebanalnej wyobraźni. Pochodzący z Kalifornii absolwent Uniwersytetu Południowej Karoliny, potem stypendysta Warner Brothers, pracował wcześniej jako asystent Francisa Forda Coppoli przy realizacji filmu "Finian's Rainbow". To właśnie ten reżyser uwierzył w talent Lucasa i pomógł mu w realizacji debiutanckiego obrazu - "THX-1138: 4EB".
To jednak w filmie „Skandalista George Lucas" informacje całkowicie drugoplanowe, bo jego tematem jest drugie życie „Gwiezdnych wojen", czyli całkowita niezgoda fanów serii na jej nowe wersje zrealizowane przez Lukasa. Błyskawicznie po premierze w 1977 roku „Gwiezdne wojny" stały się filmem uwielbianym, zarobiły miliony dolarów i zostały nagrodzone siedmioma Oscarami.
„Miłość do gwiezdnych wojen jest niepodobna do innych miłości" – deklarują w dokumencie wielbiciele. Ich dawne uczucie do twórcy galaktycznej rzeczywistości przerodziło się we wrogość, gdy autor postanowił dokonać w swoim dziele korekt. Fani pierwszej wersji przyrównują je do ingerencji w Biblię. W przypadku innych filmów, działanie reżysera nie spowodowałoby aż takiej burzy, ale „Gwiezdne wojny" są fenomenem – zaraz po powstaniu zaczęły żyć własnym życiem. I to bogatym. Na rynku pojawiły się stroje, figurki prosto ze świata wymyślonego przez Lukasa. Dzielni rycerze, królewny, imperialni szturmowcy i przedstawiciele niezliczonych ras i gatunków – stali się inspiracją do twórczych działań dla fanów serii. Sami zaczęli oni kręcić filmy dopisując kolejne epizody do znanej historii. I zaczęli się czuć współwłaścicielami tej wirtualnej przecież rzeczywistości stworzonej przez Lukasa.
Po niespełna kilkunastu latach George Lucas najpierw zaczął modyfikować galaktyczną rzeczywistość, wprowadzając na ekrany kin poprawioną wersję trylogii, czym wywołał niezadowolenie swojej publiczności, a potem wyprodukował prequel, nową trylogię, naruszając tym samym kosmiczny ład i harmonię, w której żyli fani. W dokumencie zrealizowanym przez Alexandra O. Philippe opowiadają z niezwykłymi emocjami, jak bezprawnie –ich zdaniem - obszedł się ze swoim dziełem i z nimi reżyser „Gwiezdnych wojen". Zastrzeżenia i protesty wobec zgłaszają też pisarze, producenci, filmowcy.
- Potraktował okrutnie ludzi, którzy go pokochali – zauważa jeden z producentów.