W uhonorowanym Złotym Niedźwiedziem rumuńskim filmie „Child’s Pose” („Dziecinne zachowanie”) Calina Petera Netzera młody mężczyzna, pędząc samochodem 140 km na godzinę, zabija na drodze chłopca. Matka, zamożna architekt, wykorzystuje swoją pozycję, znajomości i pieniądze, aby zatuszować sprawę. Calin Peter Netzer pokazuje korupcję, jaka przeżera rumuńskie społeczeństwo. Wiarę, że wszystko da się załatwić za pieniądze. Obserwuje przepaść dzielącą bogate i biedne warstwy społeczne. Tworzy też wyraziste portrety bohaterów. Trzydziestolatka nieumiejącego wziąć odpowiedzialności za własne życie. I silnej kobiety, przedstawicielki rumuńskiej nuworyszowskiej elity. To jednak dopiero materiał na dobre kino społeczne. A co sprawia, że „Dziecinne zachowanie” robi tak duże wrażenie? Próba wejrzenia pod powierzchnię faktów. Przychodzi moment, gdy Netzer zdziera z bohaterki maskę. I mamy zdesperowaną, nieszczęśliwą kobietę, która wie, że swoją miłość do syna przegrała. „Nie musisz mnie kochać” – mówi do niego. W jej płaczu w jednej z ostatnich scen jest cała otchłań niespełnionych uczuć, życiowego zawodu, samotności. Rumuńscy reżyserzy udowadniają, że potrafią opowiadać o uniwersalnych ludzkich dramatach.
Z dużą odwagą Wong Kar-wai potrafił też wyróżnić Grand Prix, paradokumentalny „Epizod z życia zbieracza złomu”. Laureat Oscara za „Ziemię niczyją” Danis Tanovic opowiedział historię Romki, której w szpitalu odmówiono ratującej życie operacji usunięcia martwego płodu, bo nie miała ubezpieczenia. W filmie zagrali prawdziwi bohaterowie tego dramatu. „Do dzisiaj jestem zbieraczem złomu” — powiedział Nazif Mujic, całując Srebrnego Niedźwiedzia za najlepszą rolę męską.
Berlinale 2013 od kuchni
Nagrodzony za zdjęcia kazachski film Emira Baigazina jest znacznie bardziej wykoncypowany, ale i tutaj 29-letni debiutant opowiada o świecie, który zatracił wiarę w wartości, rządzonym przez agresję i prawo siły. Pokazuje, jak w zwyczajnym trzynastolatku rodzi się morderca.
Rozpolitykowane Berlinale nie mogło nie uhonorować Jafara Panahiego, Irańczyka, który od 2012 roku, za „szerzenie propagandy antyrządowej” siedzi w areszcie domowym, z zakazem pracy i opuszczania kraju. A jednak tworzy. Dwa lata temu na pen-drivie przemycono z Iranu do Cannes jego dziennik odosobnienia „To nie jest film”. Na Berlinie znalazły się „Zasunięte zasłony” – obraz człowieka w potrzasku, artysty skazanego na niebyt. Pisarz to alter ego Panahiego, który sam też gra, a właściwie jest, w „Zasuniętych zasłonach”.