Nadzy w sieci, czyli bolesny Internet

Wszystkie nasze działania w Internecie pozostawiają ślad. Skutki bywają bolesne i długotrwałe. Opowiada o tym francuski dokument „Bez tajemnic, bez wstydu. Nadzy w sieci”. Premiera we wtorek w TVP 2 o 22.50

Publikacja: 26.02.2013 11:02

Nadzy w sieci, czyli bolesny Internet

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Dziś każdy może zamieszczać teksty, zdjęcia, muzykę na blogach i portalach społecznościowych takich jak MySpace, Facebook czy Twitter. Posty mają wielokrotnie rys pamiętnikowych zwierzeń daleko ujawniających prywatność. Umieszczający je w sieci bardzo często zapominają, że choć dla nich to zabawa - dla innych źródło informacji - nieraz wykorzystywanych bezwzględnie. Nie tylko w USA, ale i w Europie odpowiedzialni za rekrutację przeglądają portale społecznościowe, zdobywając informacje na temat kandydatów starających się o pracę.

- W ostatnich latach zamieniliśmy długopisy na klawiaturę - potwierdza szefowa jednej z francuskich agencji rekrutacyjnych. - Obecnie 80 procent czasu spędzamy w Internecie. Kiedy dzwoni kandydat, natychmiast wpisujemy jego nazwisko w Google.

I jak się okazuje - udaje się w ten sposób zweryfikować około 70 procent składanych aplikacji. Przykładem jest historia kandydatki na stanowisko redaktorki strony internetowej. Wydawało się, że idealnie spełnia postawione kryteria. Aż do czasu, gdy okazało się, że na prowadzonym przez siebie blogu pochwaliła się...lenistwem. We wpisie „Powrót z wakacji" zanotowała: „Skończyły się wakacje, wróciłam z piękną opalenizną i dodatkowym kilogramem. Leniuchuję, jak to ja, myśląc o nowej pracy, dzięki której znów bez wyrzutów sumienia będę mogła szastać forsą". Posady nie dostała.

Także szefowie coraz częściej prowadzą własne śledztwa w Internecie. I to z różnych pobudek. O swoim zwolnieniu z pracy w trybie dyscyplinarnym opowiada człowiek, który opublikował wpis i zdjęcia ze spaceru w czasie przebywania na zwolnieniu lekarskim. Nikogo już nie interesowało, że to część zaleconej terapii na depresję, na którą cierpiał... Nie popłaca też - jak wynika z kolejnej historii opowiedzianej w filmie - ekspresyjne ujawnianie w Internecie swoich poglądów politycznych, zwłaszcza, gdy jest się nauczycielem...

Ilekroć zamieszczamy zdjęcia na Facebooku, filmy w Youtube'ie, wiadomość na Tweeterze czy wysyłamy list na adres z końcówką „gmail", trafiają na serwery chronione przez amerykańskie prawo. Niedawno pewna francuska internautka próbowała usunąć z forum należącego do Google informacje o swoim życiu prywatnym. Prośby kierowane do Google Incorporation pozostały bez echa, wytoczyła więc firmie proces we francuskim sądzie. Niestety, pozew oddalono, ponieważ Google jest firmą amerykańską, a jej serwery znajdują się na USA.

Istnieją też firmy specjalizujące się w usuwaniu treści psujących bezpodstawnie reputację zgłaszającym się do nich klientom. Koszt takiego zlecenia jest nie tylko bardzo wysoki, ale jak przyznają fachowcy - zazwyczaj można jedynie przesunąć daną stronę niżej w wynikach wyszukiwania. Ale są już i projekty mające pomóc w zachowaniu anonimowości w sieci. Jacob Appelbaum i jego hackerzy pracują nad projektem TOR czyli alternatywną siecią szyfrującą wiadomości. Wystarczy zainstalować w komputerze darmową aplikację, a będzie ona chronić użytkownika przed analizą ruchu sieciowego, bo serwery TOR są rozrzucone po całym świecie. - Załóżmy, że chcecie wysłać stąd wiadomość do Francji ? wyjaśnia Jacob Appelbaum. - Dzięki trasowaniu cebulowemu wiadomość przejdzie przez Hiszpanię, stamtąd zostanie przerzucona do Japonii, następnie do Chile i dopiero tam opuści sieć TOR  i trafi do Francji. Francuzi zobaczą tylko, że wiadomość została wysłana z Chile. My zaś, obserwujący ją w Stanach Zjednoczonych, będziemy wiedzieli tylko, że została wysłana do Hiszpanii. Nie prześledzimy jej dalszych losów.

Trzeba zobaczyć - ku przestrodze.

W najnowszym wydaniu "Bloomberg Businessweek" artykuł "Enter i znikasz. Masz prawo do bycia zapomnianym"

Dziś każdy może zamieszczać teksty, zdjęcia, muzykę na blogach i portalach społecznościowych takich jak MySpace, Facebook czy Twitter. Posty mają wielokrotnie rys pamiętnikowych zwierzeń daleko ujawniających prywatność. Umieszczający je w sieci bardzo często zapominają, że choć dla nich to zabawa - dla innych źródło informacji - nieraz wykorzystywanych bezwzględnie. Nie tylko w USA, ale i w Europie odpowiedzialni za rekrutację przeglądają portale społecznościowe, zdobywając informacje na temat kandydatów starających się o pracę.

Pozostało 85% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu