Nadchodzi czas Baczyńskiego

Pora wyjąć z szuflady wiersze z „poezją okupacyjną", a autora zwolnić z obowiązkowej roli poety-powstańca - pisze Jacek Tomczuk

Publikacja: 09.03.2013 15:00

Nadchodzi czas Baczyńskiego

Foto: Studio Interfilm

– Film powstawał trzy lata. A im dłużej przyglądałem się Krzysztofowi Baczyńskiemu, tym bardziej odkrywałem w nim sprzeczności – mówi reżyser i scenarzysta Kordian Piwowarski. – Ci, którzy jeszcze go pamiętają, opowiadali, jak tuż przed wybuchem powstania warszawskiego przyszedł do konspiracyjnego lokalu po przydział butów dla swych żołnierzy. Ledwo trzymał się na nogach, bo musiał przebiec kilka ulic. Astmatyk, melancholijny jedynak, nie nadawał się na wojskowego. A został symbolem żołnierskiego poświęcenia. Małomówny, a dowodził plutonem. Nieśmiały, a zgłosił mieszkanie jako skrytkę na broń AK. I to jego wiersze są dokumentem doświadczeń całego pokolenia, które zdecydowało się walczyć o wolną Polskę.

Zobacz galerię zdjęć

Film Piwowarskiego może być dobrym pretekstem, by na nowo się przyjrzeć samemu poecie i jego twórczości. Może czas wyjąć jego wiersze z szuflady „poezja okupacyjna", a w biografii zobaczyć też rysy, które nie pasują do roli tragicznego Kolumba.

– Wychowałem się w Danii i Baczyńskiego nie czytałem w szkole. Kiedy zaproponowano mi nagranie „Pieśni o szczęściu", potraktowałem to jako okazję do odrobienia lekcji – mówi Czesław Mozil, którego piosenka została wykorzystana w filmie. – Dzwoniłem do znajomych w Polsce i rzucałem: „Baczyński". Większość, zniechęcona szkolną lekturą, nie potrafiła nic powiedzieć. Zacząłem czytać te wiersze i zachwyciłem się, choć trudno mi powiedzieć, co miał poeta na myśli. Za to emocje są tu potężne. To mi wystarczy.

Nadwrażliwiec

Pozycja Baczyńskiego w kanonie polskiej literatury wydaje się niezagrożona, ale on jest modelem pisarza tyleż wielkiego, co nieczytanego. Jego poezja funkcjonuje wyłącznie w kontekście edukacyjno-historycznym, nie ma przekonania, że żyje poza lekturami szkolnymi.

– Poezja Baczyńskiego musi zostać uwolniona od stereotypu martyrologicznego. Nie po to, by odrzucić kontekst II wojny światowej, ale żeby stworzyć drugie interpretacyjne płuco – mówi poeta Marcin Baran. – Oczywiście, podczas okupacji napisał najwięcej, był świadkiem niewyobrażalnego okrucieństwa, lecz dojrzenie w jego wierszach pięknie sformułowanej, intensywnej refleksji egzystencjalnej byłoby wskazane.

– Gdybym miał stworzyć antologię tekstów z myślą o młodych czytelnikach, Baczyński byłby postacią kluczową – mówi Piotr Śliwiński, historyk literatury. – Jego śmierć w młodym wieku to budulec legendy. Ale jak to z legendami bywa, do pewnego momentu niosą postać, a potem ją unieruchamiają. Dziś nie śmierć, ale witalność skonfrontowana z poczuciem zagrożenia wydaje się bardzo ciekawa. Umiera człowiek, który wcale nie jest pogodzony ze śmiercią, ale gotowy żyć. Byłoby nadużyciem porównanie rzeczywistości, w jakiej żył, z dzisiejszą, jednak napięcia, jakie wytwarza na jednostkę otoczenie, można dziś odczuwać równie silnie. Również poczucie obcości wobec świata, które przepełnia wiersze Baczyńskiego, nie jest dzisiaj nieznane.

– To nadwrażliwiec w świecie, który zmuszał do robienia rzeczy wbrew sobie. Każdy, kto stoi w obliczu jakiejś własnej wojny, może na poziomie emocji odnaleźć się w tej poezji – twierdzi Mela Kotulak, która z Czesławem Mozilem wykonuje „Pieśń o szczęściu".

Wydawałoby się, że przeszkodą w lekturze może być język: pompatyczny, ciemny, zawiły. Ale wiele wskazuje, że tu również poezja sprzed 70 lat trafia w swój czas.

– To nie jest surowy styl, którego potem nauczył nas Tadeusz Różewicz. Dzisiejszy czytelnik jest przyzwyczajony do myślenia o języku jako czymś, co nie poddaje się naszej woli, co raczej komplikuje komunikat, niż służy wyrażeniu go wprost. Wśród młodych wyczuwam raczej potrzebę złożoności niż prostoty – twierdzi Śliwiński.

– Wers „i serca, lądy i rzek żyły" uważam za mistrzostwo świata – śmieje się Kotulak.

– Patriotyzm mniej interesuje młode pokolenie, ale język Baczyńskiego jest soczysty i bezpośredni – uważa Janusz Kulesza – uczestnik slamu poświęconego poecie.

Kochanek

Szkoła uwięziła Baczyńskiego w kręgu kilku tekstów i jednej interpretacji – poeta spełnionej katastrofy. To prawda, tylko że można spróbować spojrzeć na nią inaczej.

– Nikt nie narzucił nowej narracji, inaczej rozstawiającej proporcje tego, co jest piękne i aktualne w poezji Baczyńskiego. Można przywołać przykład Anny Świrszczyńskiej i Czesława Miłosza. Jego książka „Jakiegoż to gościa mieliśmy" była wskazaniem, jak fascynująco można odczytać twórczość poetki kojarzonej przez większość czytelników z tomem „Budowałam barykadę". Tu też potrzebna byłaby książka, która oddawałaby wszystko co należne kontekstowi historycznemu, ale uruchomiła analizę mocnego, emocjonalnego słowa Baczyńskiego – twierdzi Baran.

Również biografia Baczyńskiego dostarcza materiału do fascynującej opowieści. Żyje w okupacyjnej Warszawie, mając żydowskie korzenie. Jego stosunki z matką są trudne: emocjonalnie zaborcza nie akceptuje żony syna. A po jego śmierci przez dwa lata nie przyjmuje jej do wiadomości.

– Baczyński, jak byśmy dziś powiedzieli, był ikoną ówczesnej gejowskiej Warszawy. Chłopięcy, o kobiecych, szaroniebieskich oczach, włosy falujące. Jarosław Iwaszkiewicz czy Jerzy Andrzejewski chcieli przeciągnąć go na swoją stronę. Autor „Popiołu i diamentu" do końca życia trzymał jego portret na swoim biurku i nazywał „największą miłością". Iwaszkiewicz zapraszał do siebie, do dworku w Stawisku, by leczył astmę. Po latach pisał: „Krzysztof wysunął się z moich ramion". Co to znaczy? Do końca nikt nie wie – mówi Piwowarski.

– Baczyński w parze z Basią jest niesłychanie atrakcyjny. To polscy Tristan i Izolda, Romeo i Julia, przeklęci kochankowie, rozdzieleni i uśmierceni nie przez króla czy waśnie rodzinne, lecz przez wichry historii, co również jest warte uwagi. Amerykanie nieustannie opowiadają o Bonnie i Clyde, my możemy mówić o Baczyńskich, daleko bardziej sensownych i szlachetnych niż zakochani na zabój rabusie – mówi Łukasz Orbitowski, autor powieści „Widma", w której kreśli alternatywne losy poety i jego żony. Powstanie nie wybucha, para przeżywa wojnę, on zostaje grafikiem projektującym okładki książkowe.

– Dla zrozumienia niektórych wierszy Baczyńskiego znajomość jego pochodzenia jest absolutnie podstawowa. I nie chodzi o chęć stygmatyzowania, lecz o interpretacyjną rzetelność.

– Kiedy czytamy u Baczyńskiego: „Byłeś jak wielkie, stare drzewo, / narodzie mój jak dąb zuchwały" i mamy świadomość jego żydowskich korzeni, przestajemy to czytać wyłącznie w kontekście narodu polskiego i jego martyrologii – twierdzi Marcin Baran. – Z Baczyńskiego zrobiono dzielnego żołnierza polskiego podziemia, oddanego żonie i ojczyźnie. To nie jest cała prawda, choć naruszenie mitu jest i będzie bardzo kłopotliwe. Być może, aby tak się stało, musi upłynąć jeszcze 100 lat. Oby znalazł się drugi Jarosław Marek Rymkiewicz i napisał książkę w stylistyce „Aleksander Fredro jest w złym humorze", w której podważał stereotypowe wyobrażenia o wielkich postaciach naszej literatury. Mówię to bez cienia oburzenia, może tak musi być.

Rockandrollowiec

Baczyński czeka wciąż na odkrycie i stanie się poetą czytanym, jako autor słów, obrazów, mistrz języka.

– Baczyńskiego można włączyć w większość aktualnych narracji o Polsce, o tym, jaka była i powinna być – mówi Orbitowski. – Jego działalność w Armii Krajowej i bohaterska śmierć może zostać przywołana przez środowiska zabiegające o przywrócenie powstańcom skądinąd należnej im pamięci. Są to środowiska najczęściej identyfikowane z prawicą, ale z kolei lewica, na przykład Krytyka Polityczna, może upomnieć się o Baczyńskiego socjalistę działającego w Spartakusie. Nie ma w tym niczego niezwykłego. Był wielowymiarowy, w odróżnieniu od aktualnych narracji.

– Dla mnie to postać niemal mistyczna, niezwykle współczesna. Totalny rockandrollowiec, nadwrażliwy outsider, jak Janis Joplin czy Jim Morisson. Poszedł do końca drogą, jaką sobie wyznaczył. Młody i niezwykle produktywny. Po prostu mit, trudno sobie go wyobrazić jako starszego pana, został w pamięci młody jak gwiazdy rocka – śmieje się Czesław Mozil.

Zobacz zwiastun filmu "Baczyński"

– Film powstawał trzy lata. A im dłużej przyglądałem się Krzysztofowi Baczyńskiemu, tym bardziej odkrywałem w nim sprzeczności – mówi reżyser i scenarzysta Kordian Piwowarski. – Ci, którzy jeszcze go pamiętają, opowiadali, jak tuż przed wybuchem powstania warszawskiego przyszedł do konspiracyjnego lokalu po przydział butów dla swych żołnierzy. Ledwo trzymał się na nogach, bo musiał przebiec kilka ulic. Astmatyk, melancholijny jedynak, nie nadawał się na wojskowego. A został symbolem żołnierskiego poświęcenia. Małomówny, a dowodził plutonem. Nieśmiały, a zgłosił mieszkanie jako skrytkę na broń AK. I to jego wiersze są dokumentem doświadczeń całego pokolenia, które zdecydowało się walczyć o wolną Polskę.

Pozostało 91% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu