Czeski sposób na znudzenie małżeńskim seksem

"Święta czwórca" Jana Hřebejka to niezbyt udana opowieść o dojrzałych małżeństwach poszukujących nowych doznań - pisze Marek Sadowski

Publikacja: 05.04.2013 09:41

Jiři Langmajer w „Świętej czwórcy”. Film od dziś na ekranach

Jiři Langmajer w „Świętej czwórcy”. Film od dziś na ekranach

Foto: Hagi Film

To za sprawą m.in. Jana Hřebejka Polacy pokochali, czasem nazbyt bezkrytycznie, czeskie kino. W jego filmach według scenariuszy Petra Jarchovsky'ego („Pod jednym dachem", „Musimy sobie pomagać", „Pupendo", „Piękność w opałach", „Niedźwiadek") znajdowaliśmy to wszystko, co wyróżnia kino znad Wełtawy: słodko-gorzki humor, wnikliwą obserwację rzeczywistości, umiejętność budowania fabuły z drobnych, zazwyczaj zabawnych szczegółów, pełne wyrozumiałości spojrzenie na seksualność bohaterów.

Zobacz galerię zdjęć

Od niedawna Hřebejk podjął współpracę z Michalem Vieweghem, autorem chętnie ekranizowanych przez innych reżyserów komediowych bestsellerów. Najpierw zrobili razem „Do Czech razy sztuka", teraz –„Świętą czwórcę". To zresztą debiut scenopisarski Viewegha, jego pierwszy tekst pisany z myślą o widzu, a nie czytelniku. I trudno zaliczyć go do sukcesów. Nie pomógł mu nawet doświadczony i wyczulony na psychologiczny fałsz reżyser.

Dwa małżeństwa w wieku około czterdziestki mieszkają w sąsiadujących domach, gdzieś na czeskiej prowincji. Panowie są elektrykami, razem pracują, razem spędzają wolny czas z żonami, a ich dzieci nie tylko się przyjaźnią, ale nawet (te starsze) sypiają ze sobą. Jedynym problemem obu par jest znudzenie małżeńskim seksem, powtarzalnością i przewidywalnością łóżkowych zachowań.

Gdy pracodawca wydeleguje obu panów na Karaiby, by pomogli w uruchomieniu tam linii energetycznych zerwanych przez huragan, zabierają ze sobą żony i ukryty przed nimi plan: namówić do zamiany partnerów i grupowego seksu. Jedna z pań oporów nie ma żadnych, druga – praktykująca katoliczka początkowo trochę się opiera (choć złamanie szóstego przykazania traktuje na równi ze wstydem z pokazania nazbyt obfitych fałdek na brzuchu).

Cała historia jest zbyt cienka i nazbyt przewidywalna, by wypełnić ramy pełnego metrażu. Film trwa niespełna 80 minut, a trudno oprzeć się wrażeniu, że fabuła rozciągnięta jest na siłę. Do tego zabrakło jakichkolwiek punktów zwrotnych, wzmacniających dramaturgię całości i dających szanse na wzbogacenie sylwetek bohaterów.

Choć twórcy wywieźli aktorów na prawdziwe Karaiby, to osadzili ich w kompletnej pustce. Z podobnym efektem mogli kręcić swój film na Morawach. Na plus trzeba oddać, że całość, choć daleka od pruderii, nie przekracza granic dobrego smaku. O ile dziś takie określenie jeszcze cokolwiek znaczy.

Zwiastun filmu "Święta czwórca"

To za sprawą m.in. Jana Hřebejka Polacy pokochali, czasem nazbyt bezkrytycznie, czeskie kino. W jego filmach według scenariuszy Petra Jarchovsky'ego („Pod jednym dachem", „Musimy sobie pomagać", „Pupendo", „Piękność w opałach", „Niedźwiadek") znajdowaliśmy to wszystko, co wyróżnia kino znad Wełtawy: słodko-gorzki humor, wnikliwą obserwację rzeczywistości, umiejętność budowania fabuły z drobnych, zazwyczaj zabawnych szczegółów, pełne wyrozumiałości spojrzenie na seksualność bohaterów.

Pozostało 81% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu