Peplum (z greckiego peplos) to umowna nazwa widowisk o tematyce mitologiczno-historycznej realizowanych głównie przez kinematografie amerykańską i włoską w latach 50. i 60. XX w. Ale adaptuje się też do nowych oczekiwań widzów, czego dowodem wchodząca na nasz ekran kolejna ekranizacja powieści graficznej Franka Millera „300: Początek imperium".
Fakty i mity
Złośliwcy ukuli też inną nazwę: kino miecza i sandałów. Historyczność kina peplum jest zaś umowna, traktuje ono fakty opisane przez historyków na równi z legendami i mitami. Herosi, greccy i rzymscy bogowie występują na tych samych prawach co bohaterowie homeryckich arcydzieł, postacie ze Starego Testamentu, sławni wodzowie czy rzymscy cesarze.
To gatunek wyjątkowo pojemny, w którym jest miejsce na wszystko: na rozległe przestrzenie, akcję dziejąca się na lądzie, morzu i w powietrzu, bitwy, krwawe igrzyska, wyścigi kwadryg, walki gladiatorów, triumfalne wjazdy zwycięskich wodzów, monumentalne budowle, pełne przepychu wnętrza, piękne kobiety w fantazyjnych kostiumach, prężących muskuły mężczyzn i dzikie zwierzęta. Jednym słowem – co tylko scenarzystom przyjdzie do głowy.
Takie widowisko realizowano z wielkim rozmachem już w czasach kina niemego – historycy uważają, że narodziło się ono w 1908 r. „Ostatnimi dniami Pompei" Artura Ambrosio i Luigiego Maggi. Z czasem dla Włochów peplum stało się narodową specjalnością, w której długo nikt nie próbował im dorównać. Hollywood dostrzegło atrakcyjność tego gatunku dopiero po II wojnie światowej wraz z zastosowaniem koloru, a potem CinemaScope. Nie przypadkiem pierwszym filmem panoramicznym wprowadzonym do kina była „Szata" (1953) Henry'ego Kostera łącząca peplum z wątkami religijnymi.
Klęska „Kleopatry"
Realizację tego typu filmów przyjmowano wówczas w Hollywood z jednej strony jako rodzaj artystycznej nobilitacji wynikającej z sięgania do wątków mitycznych i wielkich zdarzeń ze starożytnych dziejów. Z drugiej strony zaś, jako potężny oręż w walce z odciągającą publiczność od kin telewizją. Wielkie, kosztujące krocie superprodukcje cieszyły się dużym powodzeniem. Nie tylko przynosiły zyski producentom, ale także zbierały Oscary. Spektakularna klęska finansowa „Kleopatry" (1963) Josepha L. Mankiewicza na długo jednak zastopowała rozwój gatunku.