Dramat jednego człowieka

„Locke" Stevena Knighta pokazuje, że wystarczy zbliżenie na twarz aktora, by film intrygował i trzymał w napięciu – pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 09.04.2014 09:45 Publikacja: 08.04.2014 19:08

„Locke" Stevena Knighta

„Locke" Stevena Knighta

Foto: SOLOPAN

Współczesne kino to coraz częściej nakłady ponad 100 milionów dolarów, setki statystów, gwiazdy i efekty specjalne, które zapierają dech w piersiach. Czasem już nie wystarcza technologia trójwymiarowa, powstają specjalne sale, w których widz odczuwa wstrząsy, wkłada kaptur na głowę, bo wieje wiatr, a bywa, że jest nawet polewany wodą.

Zobacz galerię zdjęć

A jednocześnie dzisiaj artyści kina próbują udowodnić, że jeden bohater potrafi być tak interesujący, że oglądając go, nie można oderwać wzroku od ekranu.

Walka o przetrwanie

Tematem większości filmów jednego aktora jest przetrwanie. Walka z samym sobą, z dziką naturą, ze wszechświatem, z tym, co nieodgadnione.

Oscarami został obsypany film „Grawitacja" Alfonso Cuarona, w którym Sandra Bullock musiała stawić czoła pustemu wszechświatowi, tocząc wojnę z własnymi słabościami i kończącym się zapasem tlenu. Niby s.f., ale czy tak bardzo nieprawdopodobna historia?

Tak naprawdę ciekawsze są obrazy, w których bohater wtłoczony jest w rzeczywiste środowisko i problemy.

„127 godzin" laureat Oscara Danny Boyle oparł na historii Arona Ralstona, młodego alpinisty, który przez pięć dni i sześć nocy był uwięziony w kanionie. Miał przywaloną przez głaz rękę, był coraz bardziej wyczerpany. Kamerą wideo nagrał listy pożegnalne do najbliższych. Wreszcie podjął dramatyczną decyzję. Odrąbał sobie zakleszczoną wśród skał rękę.

W tym filmie przez większość czasu na ekranie jest tylko jeden człowiek, na dodatek unieruchomiony. A jednak nie czuje się znużenia. Podobnie jak podczas oglądania „Wszystko stracone" J.C. Chandora, gdzie o życie walczy w zepsutym jachcie pośrodku oceanu Robert Redford. Chandor nie zostawia nadziei: człowiek stał się arogancki w wierze, że zawsze można okiełznać naturę.

W „Pogrzebanym" (2012) Rodriga Cortesa najpierw jest ciemność, w której słuchać przyspieszony oddech. Potem blask płomienia z zapalniczki rozświetla ekran. Mężczyzna, który pracował na kontrakcie w Iraku, gdy jego konwój został zaatakowany przez talibów, ocknął się w... trumnie.

Porywacze zostawili mu zapalniczkę i komórkę. Może się porozumieć z terrorystami, z przełożonymi z korporacji, z ośrodkiem zajmującym się porwaniami w Azji. Zakopany pod ziemią, ma coraz mniej czasu. Ten wielki, współczesny dramat został świetnie zagrany przez Ryana Reynoldsa. Do Księgi rekordów Guinnessa jako „obraz fabularny z najmniej liczną obsadą" trafił indyjski „Yaadein" (1964). Po powrocie do domu mężczyzna orientuje się, że cała rodzina zniknęła. Przez 113 minut Sunil Dott – aktor, scenarzysta i reżyser w jednej osobie – usiłuje zrozumieć, co się mogło stać.

Samotność

Francuski „The Man Who Sleeps" (1974) Bernarda Queysanne'a jest z kolei historią studenta, który ma dość życia i włóczy się po ulicach. Nie odzywa się do nikogo, widz słyszy głosy kobiet – to wewnętrzny monolog bohatera.

Jeszcze inną samotność pokazał w „Secret Honor" Robert Altman, który w 1984 roku przeniósł na ekran sztukę „A Political Myth" – monolog Richarda Nixona, pijanego i znajdującego się niemal na krawędzi samobójstwa prezydenta, który nagrywa swoje wspomnienia. Philip Baker Hall w roli głównej w jednej z końcowych scen rzuca już tylko „Fuck them!".

Ale bycie ze sobą samym czasem też buduje. Australijczyk John Curran w „Tracks" (2013) przeniósł na ekran historię Robyn Davidson (świetna Mia Wasikowska), która, pokonując własne słabości i nieprzyjazną przyrodę, z psem i czterema wielbłądami przeszła przez pustynię prawie 2 tysiące mil. Tragedia, jaką przeżyła w dzieciństwie, odbiła się na jej psychice. W bezkresnej, groźnej przestrzeni próbowała odnaleźć sens życia.

Filmy jednego aktora przypominają, że w kinie najważniejsza jest historia, z którą można się identyfikować. Wśród tych prób „Locke" zajmuje miejsce szczególne. Może dlatego, że jest zwyczajny i pokazuje, że od nas samych zależy, kim jesteśmy.

Współczesne kino to coraz częściej nakłady ponad 100 milionów dolarów, setki statystów, gwiazdy i efekty specjalne, które zapierają dech w piersiach. Czasem już nie wystarcza technologia trójwymiarowa, powstają specjalne sale, w których widz odczuwa wstrząsy, wkłada kaptur na głowę, bo wieje wiatr, a bywa, że jest nawet polewany wodą.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 91% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu