W jego filmie Ivan Locke (Tom Hardy) przez 80 minut jedzie samotnie samochodem. Ma stabilną pracę, rodzinę, ale raz popełnił błąd. Spędził jedną noc z kobietą, która teraz rodzi jego dziecko.
W drodze do szpitala, na ?szosie między Birmingham ?i Londynem, rozmawiając przez zestaw głośno mówiący, żonie przyzna się do zdrady. ?A przez nagłą podróż straci robotę.
Poświęci wszystko, aby zachować wierność swoim wartościom. Żeby nie uciec, jak kiedyś jego ojciec. Dobijają się do niego kolejni rozmówcy, piętrzą się sprawy. Zawodowe, prywatne. Dzwonią synowie, wściekły szef, współpracownik.
W „Locke'u" słychać wyłącznie ich głosy. Ale dialog jest tak sugestywny, że po seansie w głowie zostają obrazy.
Knight osiągnął cel. Mimo kilku niepotrzebnych monologów od ekranu nie można oderwać wzroku, a napięcie rośnie ?z minuty na minutę. Kamera niemal nie wychodzi poza auto. Czasem tylko obserwuje światła migające na drodze. Zimne kolory lamp wzmacniają portret mężczyzny. Wrażenie potęgują widoki autostrady nocą. Bo w każdym z pędzących samochodów może rozgrywać się podobny dramat.