Potop Redivivus Jerzego Hoffmana w Gdyni i w kich

Obsypana nagrodami ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza wraca do kin w nowej, krótszej wersji cyfrowej - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Aktualizacja: 11.09.2014 09:44 Publikacja: 11.09.2014 09:36

Małgorzata Braunek (Oleńka) i Daniel Olbrychski (Kmicic). Ich udział w „Potopie” wywołał gwałtowne p

Małgorzata Braunek (Oleńka) i Daniel Olbrychski (Kmicic). Ich udział w „Potopie” wywołał gwałtowne protesty

Foto: materiały prasowe

Ten film był jednym ze spełnionych marzeń Jerzego Hoffmana, cieszył się niebywałym powodzeniem, teraz – po 40 latach od premiery – trafi do kin w wersji cyfrowej, skrócony przez reżysera z przeszło pięciu do trzech godzin. Jako „Potop Redivivus" zainauguruje też w poniedziałek Festiwal Polskich Filmów w Gdyni.

Gotowy scenariusz

– Po cyfryzacji i odtworzeniu kolorów „Potop" odzyskał całą malarskość – mówi „Rz" Jerzy Hoffman. – Zrezygnowałem ze scen nieposuwających akcji do przodu. Jestem przekonany, że w tej wersji dobrze będzie przemawiał do młodszego pokolenia, które nie miało okazji zobaczyć go w kinie. Dzisiaj widz nie wytrzyma pięciu godzin na żadnym seansie. Ten film ma też sceny batalistyczne, które najlepiej wyglądają na wielkim ekranie.

Jerzy Hoffman uważa, że powieści Sienkiewicza to niemal gotowe scenariusze filmowe. I od dzieciństwa miał do nich szczególny stosunek.

– Moje dzieciństwo było szczęśliwe, ale krótkie – wspomina. – Miałem siedem lat, kiedy wybuchła wojna. Uciekając przed Niemcami, znaleźliśmy się na wschodnich terenach Polski. Stamtąd po wkroczeniu Armii Czerwonej zostaliśmy z rodzicami i dziadkami wywiezieni na Syberię. Potem po zerwaniu stosunków między rządem londyńskim a Moskwą znaleźliśmy się w Kraju Ałtajskim. Matka uczyła mnie wtedy na pamięć poematów Mickiewicza, Słowackiego. A ojciec, który w 1943 roku wyruszył na front, przysłał mi dwie części Trylogii Sienkiewicza. Najpierw „Pana Wołodyjowskiego", potem „Potop", „Ogniem i mieczem" nie przepuściła cenzura. Ta książka zresztą była tabu i po wojnie.

Trylogię zna niemal na pamięć. Jeszcze w Kraju Ałtajskim Sienkiewiczowskie opisy stepów przekładał na tamtejszy krajobraz. Po powrocie do Polski, kiedy dostał się na studia filmowe, stała się wręcz jego obsesją. Natomiast przypadek sprawił, że zekranizował Trylogię w takiej kolejności, jak ją czytał po raz pierwszy, czyli od końca.

Obcy reżyser serialu

– „Potop" miał realizować Aleksander Ford nazwany nie bez powodu „wielkorządcą polskiej kinematografii". Wiedziałem, że nie mam z nim żadnych szans – wyjaśnia. – Telewizja natomiast przymierzała się do ekranizacji „Pana Wołodyjowskiego". Jerzy Lutowski, który pisał scenariusz serialu, zgłosił mnie jako reżysera. Powiedziałem, że chętnie go nakręcę, ale przede wszystkim chciałbym zrobić film, i przystąpiliśmy do obu produkcji. Niestety, w wyniku zawirowań 1968 roku zaczęły się u mnie przesłuchania i rewizje w domu. Chciano mnie nawet usunąć z Polski. Powiedziałem wtedy: „Chcecie, żebym wyjechał, w porządku, ale kończyłem studia filmowe w Moskwie, więc wyjadę do ZSRR". Podziałało piorunująco.

Wersja telewizyjna, gdzie wykorzystano wiele scen z filmu Hoffmana, została podpisana nazwiskiem innego reżysera. Dlatego gdy doszło do realizacji „Potopu" i jeden z kolegów zaproponował, żeby Hoffman zrobił film, a on zrobi serial, odpowiedział stanowczo: „Na mojej d... już nikt więcej się nie przejedzie".

Narodowa dyskusja

Po 1968 roku, gdy Aleksander Ford wyjechał z Polski, sprawa realizacji „Potopu" była otwarta. Kiedy ogłoszono rozpoczęcie zdjęć, rozgorzała narodowa dyskusja w sprawie obsady. Torpedowano głównie udział Daniela Olbrychskiego mającego grać Kmicica.

– Wrzawę wywołały „Życie Warszawy" i „Express Wieczorny" – uważa Hoffman. – Dostawaliśmy lawinę anonimów. Daniel, który w „Panu Wołodyjowskim" zagrał mrocznego Azję, określany był inwektywami. O mało nie przypłacił nagonki załamaniem nerwowym, ale był zdolny i ambitny, więc jakoś wytrwał.

Pojawiły się też zastrzeżenia co do Małgorzaty Braunek jako Oleńki. – Większość kandydatek była albo za młoda, albo za dojrzała – wyjaśnia Hoffman. – Byliśmy już na Jasnej Górze, a  ciągle nie miałem Oleńki. I wtedy pojawiła się Małgosia. Zdjęcia próbne odbywały się w Kaplicy Jasnogórskiej. Braunek była w siódmym miesiącu ciąży. Wyglądała obłędnie, ustawiliśmy harmonogram tak, by sceny z jej udziałem realizować dopiero po rozwiązaniu. Niestety, jej ówczesny mąż Andrzej Żuławski namówił ją, by po ciąży schudła. To nieco wyostrzyło jej rysy i stąd słynny tekst Janusza Głowackiego, że Oleńkę gra Max von Sydow.

Jasna Góra przyjęła realizację „Potopu" z zainteresowaniem, wiele zakładów pracy włączyło się w produkcję filmu. Zamech za niewielkie pieniądze zrobił strzelające armaty. Nieoczekiwane trudności, jak wspomina Jerzy Hoffman, pojawiły się ze strony filmowców.

– Jerzy Kawalerowicz po zobaczeniu materiałów wstępnych napisał, że materiał jest niedobry, główny bohater grany przez Olbrychskiego nie do przyjęcia – wspomina. – Wpadliśmy w popłoch. Ministerstwo Kultury naradzało się, co robić. Zatrzymać film, na który wydano już 40 milionów złotych? Kto jednak podjąłby taką decyzję? Pierwszy i ostatni raz podpisałem dokument, że biorę na siebie całkowitą odpowiedzialność artystyczną i ekonomiczną za film. To było szaleństwo, ale nie miałem innego wyjścia. Wspierał mnie m.in. operator Jerzy Wójcik, na którego zawsze mogłem liczyć.

Świetne recenzje „Potopu" w kraju i za granicą, entuzjastyczne przyjęcie widzów, nagrody na festiwalu w Gdańsku sprawiły, że wrogowie stali się jego „szczerymi" orędownikami, a film otrzymał nominację do Oscara. Hoffman dostał propozycję pracy w Hollywood. Po namyśle z niej zrezygnował, także dlatego, że – jak przyznaje – w tamtych czasach byłby to „bilet w jedną stronę", a tu miał rodzinę i przyjaciół.

Teraz, jak ktoś zapyta reżysera, co pozostanie po nim w światowej kinematografii, może odpowiedzieć z przekąsem: – Po mnie? Choćby „Potop".

„Potop Redivivus" na ekrany kin w całej Polsce wejdzie 3 października. Rekonstrukcji dokonano w ramach Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej, dzięki wsparciu PISF oraz MKiDN, przy współudziale TVN.

Ten film był jednym ze spełnionych marzeń Jerzego Hoffmana, cieszył się niebywałym powodzeniem, teraz – po 40 latach od premiery – trafi do kin w wersji cyfrowej, skrócony przez reżysera z przeszło pięciu do trzech godzin. Jako „Potop Redivivus" zainauguruje też w poniedziałek Festiwal Polskich Filmów w Gdyni.

Gotowy scenariusz

Pozostało 94% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu