Skąd pomysł na film opowiadający o kulisach Konkursu Chopinowskiego?
To najbardziej prestiżowa taka impreza na świecie. Alexander Gadjiev powiedział kiedyś, co nie trafiło do filmu, że publiczność myśli o uczestnikach konkursu jak o magicznych istotach, jednorożcach, które skaczą z kontynentu na kontynent. A my chcieliśmy opowiadać o utalentowanych ludziach, a nie tylko pianistach. Ich wspólnym mianownikiem jest wybitna inteligencja. Wiedziałem, że być może to ostatni moment, by opowiedzieć o nich w sposób szczery, bez masek. O egzaminie dojrzałości, który zdają, wchodząc w dorosłe życie. Konkurs staje się wehikułem i zagęszczaczem rzeczywistości, emocji. Byliśmy z nimi w chwili przełomu. Pamiętam, jak po ogłoszeniu ostatecznych wyników szukałem w filharmonii Alexa, już laureata II miejsca. Znalazłem go z dwoma innymi triumfatorami zmagań w małym pokoiku z kilkoma osobami. To był moment, w którym kalendarze tej trójki zapełniały się na dwa lata naprzód.
W jaki sposób wytypował pan bohaterów filmu spośród 87 uczestników Konkursu Chopinowskiego?
Od początku był zamysł, by z bohaterami związać się przed konkursem. Zdjęcia zaczęliśmy już w 2019 roku, zajmując się polskimi pianistami, którzy dopiero myśleli o udziale. Potem przyszła pandemia i odroczenie konkursu o rok. Poprzez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina poprosiliśmy wszystkie 160 osób biorących udział w eliminacjach o nagranie o sobie krótkiego wideo – prawie wszyscy odpowiedzieli. Trzeba dodać, że producenci, w tym Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, nie wiedzieli, za kim podążamy z kamerą. Mieliśmy absolutną wolność artystyczną. Około 50 osób poprosiłem o godzinne rozmowy, żeby poznać ich bliżej. W czasie 12 dni eliminacji patrzyliśmy m.in., jak reagują na kamerę, ekipę. Kiedy wiadomo już było, kto się dostał do I etapu – mieliśmy bohaterów.
Czytaj więcej
Wielkim wygranym tej edycji Polskich Nagród Filmowych jest też „Kos” Pawła Maślony, który dostał 6 statuetek. Cztery nagrody przypadły „Filipowi” Michała Kwiecińskiego
A gdyby żaden nie dobrnął do finału?
Było takie ryzyko, choć matematycznie wychodziło, że powinniśmy mieć wśród wytypowanych półtora finalisty. Poszło lepiej. Wybierając ich, wiedziałem, że na przykład 17-letnia Eva Gevorgyan ma wygranych ponad 40 konkursów i będzie jedną z faworytek. Ale jeślibyśmy źle wytypowali i przy ogłoszeniu listy dopuszczonych do II etapu okazałoby się, że nie ma w nim naszych bohaterów – nie mielibyśmy filmu. Zakończyłoby się na scenach pożegnań na lotnisku.