Taką tezę stawia autor dokumentu, Grzegorz Brzozowicz i by ją uzasadnić przywołuje istotne wydarzenia kariery 76-letniego dziś Korzyńskiego, który wciąż jest w świetnej twórczej formie.
Pierwszym napisanym przez niego szlagierem była „Zabawa podmiejska” (1965), którą zaśpiewał Piotr Szczepanik. Potem były kolejne: „Kochać”, „Żółte kalendarze” – ta ostatnia zyskała tytuł radiowej piosenki roku.
Korzyński, absolwent wydziału kompozycji i dyrygentury PWSM w Warszawie zamierzał zostać kompozytorem awangardowych oper i koncertów, na dyplom skomponował mikrooperę radiową „Klucz” - której nie miał okazji posłuchać od 50 lat... Zajął się więc czym innym.
Od 1965 roku, przez dziewięć lat był kierownikiem studia Rytm, które założył z Maciejem Święcickim i Witoldem Pogranicznym - nagrywane były w nim utwory takich ówczesnych gwiazd jak: Czerwone Gitary, Akwarele, Czesław Niemen, Niebiesko–Czarni czy Trubadurzy – w sumie około 1300 utworów.
Ale jego głównym zajęciem stało się pisanie muzyki do filmów. Jednym z najważniejszych ludzi dla niego był Andrzej Żuławski.