Słowa White'a o możliwości bójki nabierają zabawnego wydźwięku, gdy na ekranie pojawia się Jimmy Page. Ujmująco sympatyczny, elegancki. Jego siwe włosy opadają na kołnierz eleganckiego czarnego surduta. Z rękawów na delikatne dłonie wylewają się jedwabne koronki.
Guggenheimowi udało się odnaleźć zapis amatorskiego występu Page'a, gdy miał kilkanaście lat. Dobrze ułożony chłopiec mówi, że w przyszłości będzie naukowcem. Ale kiedy Beatlesi podbijali świat, został najbardziej wziętym gitarzystą sesyjnym w studiach EMI. Opowiada o nagraniu bondowskiego tematu "Goldfinger" oraz jak uszlachetniał brzmienie The Kinks. Rzucił dobrze płatną pracę, żeby przyspieszyć puls krwi fanom The Yardbirds.
O jego poprzedniku Ericu Claptonie pisano, że jest bogiem gitary. Ale Page technicznie był od niego o niebo lepszy. I nikt inny nie zgromadził takich muzyków jak on w Led Zeppelin. Ma rację, gdy mówi, że mogli zagrać wszystko: i ciszę, i burzę.
Wzruszająca jest sekwencja, gdy Page przyjeżdża do Headley Grange i opowiada o wykorzystaniu akustyki wiktoriańskich wnętrz w nagraniu "Stairway to Heaven". Użył do niego specjalnej dwugryfowej gitary, tak by zaraz po podkładzie móc wykonywać długie solo. "Black Dog" zarejestrowano w pałacowym holu, gdzie było niepowtarzalne echo. Aby uzyskać podobny efekt, wiele zespołów organizowało później sesje w windowych szybach.
[srodtytul] Architekt dźwięku [/srodtytul]
Również The Edge został pokazany w archiwalnych ujęciach, gdy wraz z kolegami z U2 – w błyszczących, kiczowatych kostiumach – mizdrzą się do kamery w telewizyjnym programie. Podążamy za gitarzystą do college'u, w którym ogłoszenie o poszukiwaniach gitarzysty wywiesił Larry Mullen, bębniarz U2. The Edge z lekkością nastolatka wskakuje na niewielki daszek: to tu zagrali pierwszy koncert dla zgromadzonej na dziedzińcu widowni.