Stało się to za sprawą kilkunastoletniej córki młynarza Bernadetty Sobinous, której kilkakrotnie objawiła się w grocie Massabielle Maryja, Matka Boża. W tym samym roku doszło do pierwszego uzdrowienia wodą ze źródła, które wytrysnęło w grocie. Gdy cztery lata później Kościół uznał autentyczność objawień, Lourdes stało się jednym z największych ośrodków kultu maryjnego. Podążają tam co roku miliony pielgrzymów z nadzieją na cudowne wyleczenie.
Trzydziestoletnia, chora na stwardnienie rozsiane, Christina (Testud) choć może ruszać tylko głową, nie czeka na cud. Dla niej udział w pielgrzymce to – podobnie jak wcześniejsza wycieczka do Rzymu – okazja do wyrwania się z beznadziejnej codzienności. Szansa poznania nowych ludzi, przy pełnej opiece zapewnionej przez oddanych wolontariuszy.
Dziewczyna nie wydaje się specjalnie religijna. Modli się co prawda z opiekującymi się nią siostrami, ale traktuje to jak rutynowy obowiązek, a nie duchowe przeżycie. Gdy inni pielgrzymi wypowiadają swe prośby do Boga, ona mówi tylko, że chciałaby, aby życie nie przepływało obok niej. Ale to właśnie ona dostąpi cudu. Odzyska władzę najpierw w rękach, potem samodzielnie stanie, a w końcu zatańczy na pożegnalnym wieczorku.
I natychmiast odezwą się zawistni. Dlaczego Bóg wybrał ją, choć mu się ze swoją wiarą nie narzucała. Ona sama, choć także zadaje sobie to pytanie, uzdrowienie przyjmuje bez emocji. Jakby nie wierzyła, że to już na zawsze, jakby czuła, że choroba może powrócić.
Jessica Hausner, wbrew pozorom, nie nakręciła filmu religijnego. Jej nie interesuje wielkość czy moc Boga, ale przede wszystkim ludzka małość. Zarówno zdrowych, którzy zapłacili za bilety i teraz oczekują cudu niczym widowiska, jak i chorych, którym trudno się pogodzić, że szczęściem uzdrowienia został obdarowany ktoś inny.