Tekst z tygodnika "Uważam Rze"
Reżyser Wojciech Smarzowski tym razem wypuścił się na policję drogową. „Drogówkę" skręcił zeszłej zimy i wiosny. Potem nieco posklejał i to, co powstało, przeciekło do Internetu. W sieci od razu się zagotowało, bo to przecież Smarzowski – a on ciągle jest na fali wznoszącej. Po pierwsze temat: drogówka, a na tym znają się miliony. Po drugie ten film to najlepsze podsumowanie Euro 2012: autostrady ciągle w budowie, a na reszcie ciasnych dróg rzeźnia dzień w dzień. Drogówka ma kogo łapać. Co tydzień słyszymy tzw. zatrważające statystyki. I nic. Tyle że na tych statystykach można nieźle zarobić.
Mantra na poboczu
Suszarka, lizak i zaczyna się rozmowa. W filmie Smarzowskiego dialogi wyglądają, jakby je pisał Sofokles. Każdy rozdzierający. Podpity kierowca malucha (Henryk Gołębiewski), nawet by wsunął w łapę, ale ma tylko 40 zł. Inny daje, ale handryczy się o każdą stówę. Ksiądz proboszcz (Andrzej Zaborski, prosto z „Wesela") chce się dogadać za wszelką cenę, a i argumenty ma mocne. Poseł (Andrzej Grabowski) ma zarówno promile, jak i immunitet, i się stawia.
W takiej sytuacji ci z drogówki włączają mantrę, bo generalnie są od pouczania. Posłuchajmy. „W policji jest jak z wędkowaniem" – mówi do kamery inny prosty funkcjonariusz w czapce z białym pokryciem – „Chodzi o to, żeby branie było". „Operować trzeba gdzieś po cichu, na uboczu. Bo jak jest branie, to jest rozrywka" – kontynuuje szczerze, bo już zdążył zapomnieć, że mówi do kamery. I nagle grzmi, jak to tirówki niebezpiecznie odwracają uwagę kierowców. „Przecież jak ktoś idzie do policji, to chyba nie dla pieniędzy" – deklaruje kolejny: skorumpowany do cna kombinator (Marcin Dorociński), któremu kumpel nie odpalił jeszcze działki za ostatni przewał. Debiutująca funkcjonariuszka, która nie potrafi jeszcze fałszować odczytu na suszarce (dziecko!), czyta do telewizora z wymiętej kartki zupełnie durny tekst. Ale co tam! Nie przyszła tu robić za gwiazdę, przyszła się obłowić. Reżyser wie o drogówce to, co miliony jej klientów: wyłudzana od kierowców kasa, wszechobecna wóda, łapówy przepuszczane po burdelach. A przede wszystkim kolesie, których kryje mafijny układ. Kto w tę sitwę raz wniknął, trzyma dziób na kłódkę i nie chce się za wcześnie nachapać ma nieustające żniwa.