Pierwszym film „Ojcowie Breivika", to norweski dokument, którego autorzy dotarli do ojca i ojczyma młodego szaleńca. W trakcie przesłuchań Anders Breivik konsekwentnie odmawiał opowiadania o dzieciństwie i dorastaniu. Gdy wysłuchać opowieści Jensa Breivika - ojca i Tore Tollefsen - ojczyma - zaczyna się rozumieć jego niechęć do zwierzeń.
Jens Breivik mieszka we Francji i od 1995 roku nie widział się z synem. Ostatni raz rozmawiał z nim - jak wspomina - 10 lat później. Uznał, że wszystko jest dobrze, bo synowi wiodło się - jego firma dobrze prosperowała.
- Nie mogę zaznać spokoju sumienia - mówi w filmie. - Ciągle o tym myślę. Jest synem, ale obcym człowiekiem.
Rzeczywiście - mało znał swego potomka. Był dyplomatą w Londynie, kiedy chłopiec urodził się, niedługo później rozstał się z jego matką. Anders miał 6 lat, gdy zaczął widywać się z ojcem w miarę regularnie, ale tylko dlatego, że matka, mająca problemy psychiczne - nie umiała opiekować się kilkuletnim chłopcem określanym przez psychologów jako - „trudny, lękliwy, pasywny". Między ojcem i synem nie wytworzyła się żadna bliższa więź... Ubolewał nad tym Tore Tollefsen, emerytowany major (filmowcy znaleźli go w Tajlandii) związany przez 12 lat z matką Breivika.
Wspomina, że kiedy poznał 12-letniego chłopaka, sprawiał wrażenie miłego, dobrze wychowanego i że nic nie wskazywało na to, co stanie się z nim później. Mówi, że wprawdzie nie rozmawiali o sporcie, ale tematy ekonomiczne były dobrą płaszczyzną szukania porozumienia. Potem było już znacznie gorzej i przyszły symptomy psychicznej choroby...Na pytanie czy by mu wybaczył zbrodnię odpowiada stanowczo: