Rozmawiamy niedługo po pokazie odświeżonej cyfrowo wersji „Wodzireja", jednego z najważniejszych filmów lat 70. z kreacją Jerzego Stuhra. Jakie miał pan wrażenia, oglądając obecnie historię Danielaka?
Feliks Falk: Potraktowałem pokaz jak zaległą premierę, bo „Wodzirej" z nakazu politycznego wszedł na ekrany bodajże w jednej kopii. Było bardzo miło, razem z Jurkiem Stuhrem, Michałem Tarkowskim i innymi prezentowaliśmy film, przyszło dużo ludzi ze środowiska i nie tylko. Wielu odebrało film jako aktualny.
Mechanizmy estrady i kariery się nie zmieniły.
Chyba nie tak bardzo. Choć z pewnością mają inne tło i inne cele. Myślę, że ten film odbiera się także jako dokument epoki gierkowskiej. Nie pracowaliśmy w hali, tylko w autentycznych lokalizacjach – w mieszkaniach, knajpach, sklepach. Te twarze, ubrania, samochody i inne detale to już historia.
Teraz panuje dość perwersyjna moda na tamte czasy, zwłaszcza w gastronomii. Młode pokolenie, kontestując współczesność, chroni się w dekoracje z czasów młodości rodziców.