Wielki dzień rumuńskiego reżysera

Święto kina w Berlinie. Europejską Nagrodę Filmową otrzymał w tym roku film „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”, jego twórcy Cristianowi Mungiu przypadł tytuł najlepszego reżysera. Za najlepszych aktorów uznano Helen Mirren i Sassona Gabai

Publikacja: 03.12.2007 05:19

Wielki dzień rumuńskiego reżysera

Foto: Reuters

Tegoroczne nagrody były jubileuszowe, dwudzieste. Po raz pierwszy wręczono je w 1988 roku. – W podzielonym kraju i w podzielonej Europie, w gronie przyjaciół zakładaliśmy wówczas Europejską Akademię Filmową – wspomina Wim Wenders. Dzisiaj akademia ma 1800 członków z 44 krajów. Jej wyróżnienia, nazywane Oscarami Starego Kontynentu, są przyznawane w 12 kategoriach.

– Stary świat odkrywa na nowo swoją siłę i swoją przeszłość – mówiła podczas gali dyrektor akademii Marion Döring.

I trzeba by jeszcze dodać – młodnieje. W kinie europejskim pojawiło się wielu nowych, utalentowanych twórców. Najnowszą postacią jest 40-letni Cristian Mungiu. To jego wstrząsające „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni“ o aborcji dokonywanej w Rumunii pod koniec rządów Ceausescu i totalitaryzmie wdzierającym się w prywatne życie obywateli zostały w tym roku uznane za najlepszy film Starego Kontynentu. Mungiu dostał też nagrodę za reżyserię. W tej kategorii wygrał z takimi sławami, jak Stephen Frears czy Giuseppe Tornatore.

Triumf Rumuna jest znamienny. Od długiego czasu panuje u nas przekonanie, że Europa straciła zainteresowanie krajami postkomunistycznymi. Że „Solidarność“ czy upadek muru berlińskiego jeszcze Zachód ciekawiły, ale dziś już ani nasza przeszłość, ani teraźniejszość nikogo nie obchodzi. Werdykty członków akademii takim twierdzeniom przeczą. W ubiegłym roku wygrał tu również film rozliczający się z totalitarną, komunistyczną przeszłością – znakomite „Życie na podsłuchu“ Floriana Henckla von Donnensmarka. Ale oba te filmy, choć głęboko osadzone w realiach własnych krajów, mówią prawdy uniwersalne.

Obraz Mungiu wpisuje się też w inną dyskusję. Tegoroczne sympozjum akademii poświęcone było migracjom w kinie. A więc Europa wspólna czy oddzielna, pielęgnująca własne, narodowe tradycje? Dużo mówiło się o Turkach, którzy wnieśli świeży powiew do kina niemieckiego, czy o artystach z Izraela, Afryki i Azji pracujących w szalenie otwartej Francji. Objawieniem ostatnich lat stał się w Europie Fatih Akin, laureat głównej nagrody w 2004 roku za „Głową w mur“, teraz uhonorowany za najlepszy scenariusz.

– Czuję się tak, jakbym nosił dwie pary okularów – powiedział mi Fatih Akin. – Jedne tureckie, drugie niemieckie. To wyostrza wzrok, pozwala zauważać niuanse, których z jednej tylko perspektywy nigdy bym nie dostrzegł.

– Staram się w swoich filmach przekraczać granice. Nie tylko polityczne, także mentalne – mówił w Berlinie Izraelczyk Amos Gitai, który przez wiele lat mieszkał w Paryżu, a bohaterką jego ostatniego filmu „Disengagement“ jest grana przez Juliette Binoche Francuzka szukająca brata w Izraelu.

O przenikaniu kultur opowiada też film uznanego za odkrycie roku Erana Kolirina. „Wizyta orkiestry“ to opowieść o egipskich muzykach, którzy lądują w miasteczku izraelskim.

Ale Mungiu udowadnia, że granice można przekraczać również wtedy, gdy robi się filmy mocno wrośnięte w tradycję i sprawy własnych krajów. Podobnie Stephen Frears. Trudno o bardziej angielski temat niż Elżbieta II i śmierć Lady Diany. A jednak jego „Królowa“ zrobiła międzynarodową karierę, stając się głosem o demokracji i walce tradycji z nowoczesnością. Takie filmy potrafił kiedyś robić Krzysztof Kieślowski, zresztą laureat pierwszej Europejskiej Nagrody Filmowej za „Krótki film o zabijaniu“.

W tym roku wśród nominowanych nie było ani jednego twórcy z Polski. Może zawodzi nasza promocja, ale może też nie czujemy ducha czasu. Najciekawsze polskie filmy z bliska przyglądają się człowiekowi. Jednak obrazy, które dostają nominacje do Europejskich Nagród Filmowych, są znacznie bardziej drapieżne. Opowiadając o ludziach, diagnozują również kondycję społeczeństw, niejednowymiarowo traktują przeszłość, śmiało analizują współczesność. Na takie filmy, godną kontynuację polskiej szkoły filmowej czy kina moralnego niepokoju, czekamy.

Właściwie najpierw powinienem podziękować organizatorom festiwalu w Cannes, że wyłowili spośród ponad tysiąca filmów obraz tak skromny jak „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”. Od tego zaczęła się międzynarodowa kariera filmu. Nie zrobiłem go po to, żeby zdobywać nagrody. Chciałem po prostu opowiedzieć o ludziach i o świecie, jaki pamiętam z młodości, o doświadczeniach, które były moim udziałem. Chwilami, odbierając kolejne trofea, czuję się nawet dosyć zażenowany. Kino to nie piłka nożna, trudno tu o obiektywizm. Każdy film jest inny, ma własny charakter, na swój sposób odbija problemy, tęsknoty i marzenia tych, którzy go nakręcili. I być może właśnie na tej różnorodności polega siła kina. Ale oczywiście bardzo się cieszę z wyróżnień dla „4 miesięcy...”, bo dzięki nim film mógł trafić do publiczności. A Europejska Nagroda Filmowa przyszła na dodatek w szczególnym dniu – rumuńskiego święta narodowego. Mam nadzieję, że to dobry znak dla naszego kina, ale także dla wszystkich małych, niezależnych kinematografii.

- Najlepszy film: „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” Cristiana Mungiu

- Reżyseria: Cristian Mungiu („4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”)

- Aktorka: Helen Mirren („Królowa”)

- Aktor: Sasson Gabai („Wizyta orkiestry”)

- Odkrycie europejskie: Eran Kolirin („Wizyta orkiestry”)

- Scenariusz: Fatih Akin („Na krańcu nieba”)

- Muzyka: Alexandre Desplat („Królowa”)

- Zdjęcia: Frank Griebe („Pachnidło”)

- Prix d’excellence: Uli Hanisch („Pachnidło”)

- Prix UIP dla filmu krótkiego: „Alumbramiento” Eduardo Chapero-Jackson

- Prix Arte dla dokumentu: „Le papier ne peut pas enveloper la braise”

- Prix FIPRESCI: „Coeurs” Alaina Resnais

- Nagroda za całokształt twórczości: Jean-Luc Godard

- Nagroda za całokształt twórczości: Michael Ballhaus

- Nagroda honorowa: Manoel de Oliveira

Barbara Hollender z Berlina

Tegoroczne nagrody były jubileuszowe, dwudzieste. Po raz pierwszy wręczono je w 1988 roku. – W podzielonym kraju i w podzielonej Europie, w gronie przyjaciół zakładaliśmy wówczas Europejską Akademię Filmową – wspomina Wim Wenders. Dzisiaj akademia ma 1800 członków z 44 krajów. Jej wyróżnienia, nazywane Oscarami Starego Kontynentu, są przyznawane w 12 kategoriach.

– Stary świat odkrywa na nowo swoją siłę i swoją przeszłość – mówiła podczas gali dyrektor akademii Marion Döring.

Pozostało 92% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu