Wrocławski szał filmowy

Szef festiwalu Roman Gutek proponuje na inaugurację interesujące obrazy Jerzego Skolimowskiego i Paolo Sorrentino

Aktualizacja: 17.07.2008 11:44 Publikacja: 17.07.2008 02:54

Wrocławski szał filmowy

Foto: Era Nowe Horyzonty

„Cztery noce z Anną” Jerzego Skolimowskiego i „Boski” Paola Sorrentino to filmy, które idealnie pasują do specyfiki wrocławskiej imprezy. Oryginalne, niepokorne, wymykające się schematom, idą pod prąd modom. Opowiadają o wielkich namiętnościach – do kobiety i do polityki. Oba zostały świetnie przyjęte podczas ostatniego festiwalu filmowego w Cannes. Pierwszy z nich otwierał prestiżową sekcję „Piętnastka realizatorów”, drugi znalazł się w konkursie głównym.

Skolimowski, twórca „Walkowera” i „Rąk do góry”, wraca do kina po 17 latach milczenia.

– W 1991 roku, po „Ferdydurke”, zrozumiałem, że w kinie zacząłem ulegać zbyt wielu presjom – mówi. – Musiałem odsunąć się od filmu, żeby znów odnaleźć w sobie artystę. Postanowiłem zająć się malowaniem, bo w ten sposób mogłem tworzyć sztukę wyłącznie dla siebie. I przyznaję: nie przypuszczałem, że aż tyle czasu będę potrzebował, by odbudować swoje relacje z kinem.

Dziś proponuje skromną, przejmującą opowieść o lęku, samotności, tęsknocie i pragnieniach, które nie mają szansy się spełnić. Bohater filmu jest palaczem ludzkich szczątków w przyszpitalnym zakładzie. Dziwny i toporny, żyje niemal w izolacji od innych ludzi. Ma obsesję na punkcie pielęgniarki z tego samego szpitala. Tęgiej, mało atrakcyjnej, ale dla niego niemal bóstwa. Wpatruje się w okna jej domu, a potem dosypuje środki nasenne do cukru i nocami wchodzi do pokoju uśpionej kobiety. Tylko po to, by na nią popatrzeć. I nagle ta wymyślona, chora historia zamienia się w przypowieść o miłości. Delikatnej, na swój sposób wzruszającej i prawdziwej.

Nowe Horyzonty to filmy oryginalne, niepokorne, wymykające się schematom, idące pod prąd modom

– Moje próby z europejskim kinem popularnym i Hollywoodem kończyły się zwykle przegraną – mówi Skolimowski. – Ogrom produkcyjnej machiny przerastał moje potrzeby, nie potrafiłem i nie chciałem się podporządkować wymogom inwestorów. Ale przyszedł moment, gdy pomyślałem, że można w kinie funkcjonować na własnych warunkach.

Nakręcił „Cztery noce z Anną” nie w Los Angeles, gdzie od lat mieszka, lecz w Polsce, na Mazurach.

„Boski” to film o Giuliu Andreottim – polityku wywodzącym się z Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej, wielokrotnym premierze i ministrze oskarżonym o kontakty z mafią sycylijską, a następnie również o zlecenie zabójstwa dziennikarza Mino Pecorellego. W obu sprawach po procesach i apelacjach został uniewinniony, jednak wycofał się już z polityki.

– Jestem ciekawy innych ludzi – przyznaje Sorrentino. – Ich sposobu myślenia, uczuć, ich zachowań, zarówno tych rutynowych, jak i szalonych. Szczególnie intrygują mnie moi rodacy, a Andreotti jest niemal symbolem Włoch. Oczywiście, robiąc o nim film, nie mogę się równać do takich gigantów kina politycznego jak Rosi czy Petri, ale przecież musimy próbować kontynuować ten gatunek. W „Boskim” starałem się dla kina politycznego znaleźć nową, współczesną formę.

Jego film jest niemal politycznym komiksem. Ale jakże wyrafinowanym! Postać Andreottiego wydaje się karykaturą, a przecież poprzez to przerysowanie przebijają prawda i autentyzm. Sorrentino kreśli portret polityka, który rządził Włochami wiele lat – piekielnie inteligentnego, przebiegłego, potrafiącego manipulować ludźmi, a jednocześnie po ludzku słabego, gnębionego przez własne obsesje i kompleksy.

Sorrentino nie oszczędza byłego premiera Włoch. Śmiech zamiera widzowi na ustach, mechanizmy władzy zaczynają budzić grozę. Ten film jest bardzo włoski.

– Cudzoziemcom trudno jest zrozumieć specyfikę Włoch – mówi Andreotti. – U nas najpowolniejsze pociągi nazywają się przyspieszone, a gazeta „Corriere della Sera” („Kurier Wieczorny”) ukazuje się rano.

I to prawda. Ale natura władzy, zwłaszcza absolutnej, wszędzie jest podobna.

Dwa inaugurujące Erę Nowe Horyzonty obrazy – jakże odległe w stylistyce, filmowym języku i przesłaniu – mają wiele wspólnego. Ich twórcy zaskakują widza, wytrącają go z poczucia zadowolenia, zmuszają do refleksji na temat natury człowieka i świata. Te poszukiwania będą uczestnikom festiwalu towarzyszyły przez najbliższych dziesięć dni.

Około 650 seansów w 11 dni. W programie ponad 460 tytułów ze świata. Te liczby obrazują, do jakich rozmiarów rozrósł się festiwal Era Nowe Horyzonty, który zaczynał żywot w maleńkim Sanoku i Cieszynie, a od 2006 roku odbywa się we Wrocławiu. Poza tym niewiele się zmieniło. Za każdym razem, gdy zapowiadany jest przegląd, padają te same określenia: „najważniejszy festiwal w kraju”, „uczta dla kinomanów”, „święto”. Jednak impreza autorstwa Romana Gutka jest niepowtarzalna przede wszystkim dlatego, że oferuje kino bez kompromisów.

Widać to w międzynarodowym konkursie „Nowe horyzonty”, w którym o nagrodę publiczności walczy 18 premierowych fabuł. Tu obejrzeć można filmy awangardowe, poszukujące nowych środków wyrazu. Taki zestaw trudno znaleźć nawet w najbardziej wyrafinowanym kinowym repertuarze. To znakomita odtrutka na ofertę multipleksów.

Zmianie uległa formuła rywalizacji „Nowych filmów polskich”. Po raz pierwszy o nagrodę 100 tysięcy złotych ubiegać się będą nie tylko premiery, ale również obrazy znane wcześniej z ekranów lub innych festiwali. Zabieg powinien podnieść poziom krytykowanego wcześniej konkursu. Jego wydarzeniem będzie pokaz „0_1_0” zmarłego niedawno Piotra Łazarkiewicza.

W programie Era Nowe Horyzonty pojawi się aż 17 filmów z tegorocznego Cannes. Poza obrazami Skolimowskiego i Sorrentino, które zainaugurują przegląd, będzie można zobaczyć m.in. włoską „Gomorrę” Matteo Garrone, tureckie „Trzy małpy” Nuri Bilge Ceylana, francuskie „Un conte de Noel” Arnauda Desplechina i węgierską „Deltę” Kornela Mundruczo. A festiwal zamknie belgijskie „Milczenie Lorny” braci Dardenne.

Znakomicie zapowiadają się retrospektywy i prezentacje narodowych kinematografii. Będzie można obejrzeć m.in. twórczość Theo Angelopoulosa, Terence’a Davisa, Vincenta Warda i Andrzeja Żuławskiego. Zobaczyć przegląd nowego kina brazylijskiego i tytułów z Nowej Zelandii – we Wrocławiu odbędzie się największa na świecie prezentacja filmów nowozelandzkich.

—rś

Więcej informacji oraz program

8ff.eranowehoryzonty.pl

„Cztery noce z Anną” Jerzego Skolimowskiego i „Boski” Paola Sorrentino to filmy, które idealnie pasują do specyfiki wrocławskiej imprezy. Oryginalne, niepokorne, wymykające się schematom, idą pod prąd modom. Opowiadają o wielkich namiętnościach – do kobiety i do polityki. Oba zostały świetnie przyjęte podczas ostatniego festiwalu filmowego w Cannes. Pierwszy z nich otwierał prestiżową sekcję „Piętnastka realizatorów”, drugi znalazł się w konkursie głównym.

Skolimowski, twórca „Walkowera” i „Rąk do góry”, wraca do kina po 17 latach milczenia.

Pozostało 91% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Film
„Andy Warhol. Amerykański sen”: Papież pop-artu z Mikovej
Film
Nie żyje Maria Oleksiewicz
Film
Rekomendacje filmowe: Kandydaci do Oscara z Polski i Norwegii oraz hit Watchoutu
Film
Europa walczy o Oscary. Z kim rywalizuje polski film?