Obie produkcje to bezkompromisowe i nadzwyczaj dojrzałe debiuty poruszające odważną tematykę. Nakręcona według uhonorowanego w konkursie Hartley-Merril scenariusza „Moja krew” znokautowała publiczność ostrymi obrazami z życia wietnamskiej mniejszości w Warszawie. „Galerianki” zaintrygowały przenikliwym i niebanalnym ujęciem dotąd przemilczanego tematu prostytucji gimnazjalistek podrywających bogaczy w stołecznych centrach handlowych.
Porywczy Igor (brawurowa rola Eryka Lubosa) z „Mojej krwi” dowiaduje się, że ma guza mózgu i musi zakończyć karierę boksera. Początkowo nie może się z tym pogodzić i zapija smutki w nocnych klubach. Olśnienie przychodzi pewnego poranka, podczas powrotu po pijackiej nocy tramwajem. Zauważa w nim piękną Wietnamkę Yen Ha (debiutująca Luu De Ly), pracownicę baru z sajgonkami ze Stadionu Dziesięciolecia. Oczarowany jej urodą proponuje, że w zamian za urodzenie mu dziecka ożeni się z nią, zapewniając polskie obywatelstwo.
Akcja filmu dzieje się w szczególnym momencie – schyłku istnienia stadionu. Dla wielu Wietnamczyków zamknięcie obiektu oznaczało wyrok skazujący ich na powrót do ojczyzny. Propozycja Igora jest więc dla Yen Ha obietnicą życia w lepszym świecie.
„Galerianki” z kolei w całości powstawały w stołecznych centrach handlowych. W scenerii Reduty i Blue City debiutująca reżyserka Katarzyna Rosłaniec okiem wnikliwej reporterki przygląda się problemowi prostytucji nastolatek, które codziennie po szkole wędrują do galerii handlowej. Tam podrywają bogatych biznesmenów.
W zamian za seks w ubikacji sponsor funduje im wymarzoną bluzkę, modne buty czy drogie perfumy. Imponują tym Ali – nieśmiałej dziewczynie, która właśnie przeprowadziła się do Warszawy z małego miasteczka. Galerianki to dla niej niedościgniony ideał. Jedna z nich w zamian za napisanie pracy semestralnej godzi się wprowadzić Alę w tajniki prostytucji za prezenty. Z zahukanej nastolatki dziewczyna przemienia się w monstrum z wulgarnym makijażem.