Sala Teatru Wielkiego w Łodzi wypełniona po brzegi. Widzowie siedzący na schodkach i w przejściach. Tłum kotłujący się w foyer, błyski fleszy. Tak było w sobotę na otwarciu Plus Camerimage, i tak będzie do końca tej imprezy. Festiwal sztuki autorów zdjęć ściąga co roku do Łodzi laureatów Oscarów, śmietankę światowej klasy operatorów, wybitnych reżyserów, studentów szkół filmowych z kilku kontynentów i tych, którzy po prostu kochają kino.
Wielki przyjaciel festiwalu David Lynch tym razem odwiedził Polskę kilka dni przed festiwalem, by wesprzeć projekt wytwórni i centrum kulturalnego, jaki tworzy tu razem z Markiem Żydowiczem. Podczas sobotniej gali luzem i poczuciem humoru uwiódł publiczność Amerykanin z pochodzenia, Anglik z wyboru, jeden z twórców Monty Pythona, Terry Gilliam, który pokazał swój ostatni film „Parnassus”. W znakomitym nastroju tańczył na scenie, a odbierając nagrodę za szczególną wrażliwość wizualną, żartował:
– Nie wiem, dlaczego zostałem uhonorowany. Nagrody powinno się dostawać za robienie rzeczy, których się nie lubi, a ja kino kocham. Poza tym, czym jest moja wrażliwość wizualna? Film to praca zbiorowa, wyciskam z ludzi soki i to oni zamieniają moje pomysły w obrazy.
Po raz pierwszy operatorzy uhonorowali montażystę. Złotą Żabę dostała Telma Schoonmaker, trzykrotna laureatka Oscara, stała współpracowniczka Martina Scorsese. Starsza, siwa pani wyglądała na bardzo wzruszoną.
– Jeszcze w szkole filmowej oglądaliśmy z Martinem filmy z Polski, z miasta, którego nazwę wymawialiśmy jako „Lodz”. Zachwycaliśmy się wtedy dziełami Andrzeja Wajdy i Romana Polańskiego, podziwialiśmy też polskie plakaty filmowe. Ta fascynacja zostawiła ślad, bo jeszcze niedawno, gdy Martin zaczynał kręcić „Infiltrację”, pokazał Di Caprio „Popiół i diament”, żeby zobaczył, jak gra Cybulski. Teraz zabieramy się za nowy film i Scorsese kazał aktorom obejrzeć „Dziecko Rosemary”. A w naszej montażowni jedynym plakatem poza „Ulicami nędzy” jest plakat „Popiołu i diamentu”.