Jak ingerować w cudze sny

"Incepcja" Chrisa Nolana dowodzi, że nie trzeba efektów w 3D, by nakręcić kasowy hit. Wystarczy dobry pomysł

Publikacja: 28.07.2010 19:14

Marion - Cotillard i Leonardo DiCaprio; "Incepcja" Chris Nolan

Marion - Cotillard i Leonardo DiCaprio; "Incepcja" Chris Nolan

Foto: Warner Bros Poland

Jeszcze niedawno szefowie hollywoodzkich studiów zachłystywali się finansowymi sukcesami trójwymiarowego "Avatara" i "Alicji w Krainie Czarów". A eksperci przewidywali, że nadchodzi epoka superprodukcji w 3D, mimo że widzowie muszą za nie więcej płacić. Jednak słabsze, niż oczekiwano, wyniki czwartej części "Shreka" sygnalizują, że ludzie mają dość drenowania kieszeni. Pójdą na film, o ile dostaną w zamian coś świeżego, a nie kontynuację kontynuacji – do tego na siłę zrealizowaną w trzech wymiarach.

O tym, że w kinie popularnym nadal jest miejsce na coś więcej niż tylko wizualne fajerwerki, świadczy "Incepcja", która po dwóch tygodniach od światowej premiery zarobiła ponad 226 milionów dolarów. To świetny rezultat. Aby przyciągnąć widzów, reżyser Chris Nolan nie potrzebował technologii 3D. Za to wymyślił fabułę, o jakiej nikomu wcześniej się nie śniło.

Cobb (Leonardo DiCaprio) i jego grupa tworzą zespół profesjonalnych złodziei. Od lat wiadomo, na co stać w kinie takich zawodowców. W czasach kasiarza Kwinty pewnie obrobiliby bank. W XXI wieku mogą także zdobyć sekretne dokumenty z jakiejś korporacji, by przekazać je konkurencji. W "Incepcji" wykradają informacje. Tyle że nie z bankowej skrytki czy komputera, ale wprost z... ludzkiego umysłu!

Nolan pokazuje, że można ingerować w cudze sny. Niczego niepodejrzewająca ofiara śpi sobie w najlepsze, a tymczasem Cobb i spółka włamują się do jej podświadomości w poszukiwaniu najpilniej strzeżonych sekretów.

Umysł w filmie Nolana jest jak wielopoziomowy labirynt, którego odkrywanie grozi zatraceniem się w iluzji. Nie tylko dlatego, że sen w "Incepcji" do złudzenia przypomina rzeczywistość. Można go również do woli zaprojektować, co daje człowiekowi poczucie boskiej mocy. Życie w realu nie zapewnia takich atrakcji.

Na Cobba czyha jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Zlecenie, które przyjmuje, nie polega bowiem na wykradzeniu komuś idei, ale – zgodnie ze znaczeniem tytułu – zaszczepieniu jej. Tak, by delikwent nie miał wrażenia, że ulega sile perswazji, ale zaakceptował obcy pomysł jako własny. W tym celu Cobb musi głęboko wniknąć nie tylko w jego umysł, ale także zmierzyć się ze swoimi nieuświadomionymi instynktami i traumatycznymi wspomnieniami, które sam wyparł. To prosta droga do obłędu.

Fabuły nie ma sensu streszczać. Trzeba zobaczyć, jak Nolan z zegarmistrzowską precyzją prowadzi narrację. Co chwila zaskakuje zwrotami akcji, a przy tym klarownie rozwija intrygę. Powinien dostać nominację do Oscara za reżyserię i scenariusz. Inspiracje czerpie m.in. z "Matriksa" i filmów o Bondzie, ale pościgi, strzelaniny i bijatyki na przekór grawitacji tworzą jedynie efektowne opakowanie dla inteligentnej gry z widzem na temat tego, co jest jawą, a co snem.

W "Incepcji" można nawet znaleźć refleksję nad istotą kina, a także naturą politycznych i społecznych idei, które stają się niebezpieczne, gdy zaczynają żyć własnym życiem, w oderwaniu od pierwotnych intencji pomysłodawcy.

Konstrukcja filmu jest na tyle złożona, że śmiało może konkurować z misternie utkanymi fabułami współczesnych seriali amerykańskich. Dorównuje im pod względem dramaturgicznym i intelektualnym.

Nolan po raz kolejny pokazał (po udanie ożywionym Batmanie), jaką wartość ma nietuzinkowy scenariusz. Jednak jego twórczość jest za oceanem wyjątkiem. Mimo wszystko najpewniejszy zysk nadal dają łopatologiczne bajki sformatowane na jedno kopyto. Gdyby tak drużyna Cobba zaszczepiła w samym Hollywood pewną myśl...

[ramka] [b] Koszmary nieładnie pachną[/b]

Człowiek przesypia średnio aż jedną trzecią swojego życia, a mimo to nie do końca wiadomo, jaką sny odgrywają rolę. Prawdopodobnie są jednym ze sposobów przetwarzania przez mózg nowych informacji. Dowiodły tego opublikowane kilka miesięcy temu badania uczonych z Harvard Medical School.

Istnieją sposoby rejestrowania snów. Badanie polisomnograficzne – bo o nim mowa – polega na zapisie czynności elektrycznej mózgu, ruchów gałek ocznych oraz czynności mięśni. – Dzięki temu nie tyle możemy poznać treść marzeń sennych, ile odnotować, że mają one miejsce – mówi dr Michał Skalski z warszawskiej Poradni Leczenia Zaburzeń Snu. Obserwacja ludzkiego mózgu przynosi jednak coraz więcej informacji. Umożliwił to rozkwit metod neuroobrazowania, a więc śledzenia pracy mózgu w czasie rzeczywistym. Z pomocą urządzenia, jakim jest funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI), dokonano w ostatnich latach głośnych odkryć, np. możliwe stało się czytanie w ludzkich myślach. W jednym z ostatnich numerów "New Scientist" informuje, że któregoś dnia będzie też można dokonać czegoś podobnego z marzeniami sennymi.

Wydaje się, że drzemiąc, człowiek jest pozbawiony świadomości. Nie do końca. Istnieje zjawisko świadomego snu (po ang. Lucid Dream). Śniący zdaje sobie sprawę z tego, że śni, i może wpływać na treść marzeń sennych. Szacuje się, że ok. 20 proc. populacji doświadcza takiego stanu przynajmniej raz w życiu. Istnieją jednak techniki uczące świadomego śnienia (np. WBTB – ang. Wake Back To Bed – opierająca się na znajomości cyklu faz snu). A czy można z zewnątrz wpływać na przebieg snu? Tak, choć w bardzo ograniczonym zakresie. Wyniki badań na ten temat przedstawiono dwa lata temu podczas spotkania Amerykańskiej Akademii Otolaryngologii.

Naukowcy wywołali u śpiących osób marzenia senne o negatywnym bądź pozytywnym zabarwieniu emocjonalnym. Użyli do tego... zapachów. Rozsiewanie aromatu róż sprzyjało błogim snom, a brzydka woń – koszmarom.

[i]Izabela Filc Redlińska[/i][/ramka]

Jeszcze niedawno szefowie hollywoodzkich studiów zachłystywali się finansowymi sukcesami trójwymiarowego "Avatara" i "Alicji w Krainie Czarów". A eksperci przewidywali, że nadchodzi epoka superprodukcji w 3D, mimo że widzowie muszą za nie więcej płacić. Jednak słabsze, niż oczekiwano, wyniki czwartej części "Shreka" sygnalizują, że ludzie mają dość drenowania kieszeni. Pójdą na film, o ile dostaną w zamian coś świeżego, a nie kontynuację kontynuacji – do tego na siłę zrealizowaną w trzech wymiarach.

Pozostało 91% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów