Jego nazwisko budziło strach nawet wśród najbardziej wpływowych osób w państwie. Federalnym Biurem Śledczym kierował od chwili jego powstania w 1935 r. aż do swej śmierci w 1972 r. Ze zbieraniny amatorów utworzył karną i skuteczną armię profesjonalistów posługujących się w śledztwach najnowszymi zdobyczami nauki. W walce z przestępczością odnosił spektakularne sukcesy. Ale to tylko część prawdy o J. Edgarze Hooverze.
[wyimek] [link=http://empik.rp.pl/szukaj/produkt?author=Eastwood+Clint&start=1&catalogType=all&searchCategory=all]Zobacz na Empik.rp.pl [/link][/wyimek]
Zezwolił on bowiem podwładnym na stosowanie niedozwolonych metod w celu zdobycia haków na rządzących. W efekcie przez kilkadziesiąt lat był - po prezydencie - drugim najbardziej wpływowym człowiekiem w kraju.
Niektórzy uważali nawet, że to on, siedząc za swoim imponującym biurkiem w siedzibie FBI, pociąga za wszystkie sznurki i decyduje o najważniejszych sprawach państwa. Dlaczego kolejni prezydenci go tolerowali? Lyndon Johnson miał podobno użyć takiej subtelnej metafory: „Dopóki nie wyrzucimy go z namiotu, będzie sikał na zewnątrz.
To lepsze, niż gdy w akcie zemsty miałby nam nalać do środka”. Swoją drogą, również Hoover miał tajemnice, których ujawnienie z pewnością by go nie uradowało. Wielu biografów twierdzi, że był homoseksualistą i lubił przebieranki.