Uwielbiam Clinta Eastwooda – zwłaszcza jako reżysera. Jego filmy z reguły trafiają do nas krótko po amerykańskiej premierze. Tak było m.in. ze „Sztandarami chwały”, „Listami z Iwo Jimy” i „Gran Torino”. Tymczasem ostatni obraz Eastwooda – „Invictus – Niepokonany” – o prezydencie Nelsonie Mandeli i mistrzostwach świata rugbistów w RPA ominął nasze ekrany. Mimo że zdobył nominacje do Złotych Globów i Oscarów.
Podobny los spotkał „Wschodnie obietnice” Davida Cronenberga. Trzy lata temu ten znakomity thriller z ambicjami na miarę „Ojca chrzestnego” był na świecie wydarzeniem. Otrzymał m.in. nagrodę publiczności na festiwalu w Toronto.
Do polskich kin nie trafiła również „Droga” Johna Hillcoata, głośna ekranizacja powieści Cormaca McCarthy'ego.
[srodtytul]Fortuna na DVD[/srodtytul]
Słowem – coraz mniej wartościowych filmów trafia na duży ekran. Zjawisko nie dotyczy produkcji niszowych, także fabuł, które z powodzeniem mieszczą się w granicach kina popularnego.