"Jak zostać królem" Toma Hoopera zgarnął cztery Oscary – dla najlepszego filmu, za reżyserię, za rolę Colina Firtha i scenariusz Davida Seidlera. Do wielkiej piątki zabrakło mu jedynie statuetki dla aktorki w roli pierwszoplanowej. Tę dostała Natalie Portman za kreację w "Czarnym łabędziu" Darrena Aronofsky'ego. Drugi faworyt – "The Social Network" – zdobył trzy Oscary. Film "Incepcja" otrzymał cztery, "Fighter" – dwa.
Widzowie na całym świecie mogą oglądać oscarową galę. Na ich oczach laureaci dziękują ze sceny współpracownikom i rodzinom, wzruszają się, czasem płaczą z radości. Potem wyprowadzani są za kulisy, gdzie spotykają się z dziennikarzami.
– To niezwykły honor – wyznał na konferencji prasowej jeden z producentów "Jak zostać królem" Iain Canning. – Zwłaszcza że dostaliśmy statuetki z rąk Stevena Spielberga.
Tom Hooper mówił, że na pomysł ekranizacji "Jak zostać królem" wpadła jego mama:
– Ona mieszka w Londynie i przyjaciele zaprosili ją na próbę czytaną sztuki "The King's Speach" Davida Seidlera. Zachwyciła się, przysłała mi do Los Angeles tekst. Nie miałem czasu, żeby go od razu przeczytać, ale matka co dwa tygodnie mi o tym przypominała. Na szczęście.