Postindustrialny krajobraz wszechobecnych złomowisk, biedaszyby, pamiętające XIX wiek familoki z czerwonej cegły okazały się wyjątkowo fotogeniczne. Nie bez przyczyny w „Drzazgach" jest scena, w której bohaterowie nie mogą się swobodnie poruszać po mieście, bo znowu przyjechali filmowcy i zamknęli na swoje potrzeb część miasta.
Po śląską scenerię sięgnęło także kino gatunków: mieliśmy więc horror („Hiena") i komedię („Zgorszenie publiczne"). Kolejni twórcy potwierdzali tylko siłę stereotypu.
Dołączyli do nich debiutujący w fabule śląscy twórcy: uznany operator Adam Sikora i popularny dramaturg Ingmar Villqist. Ich „Ewa", choć pokusili się o przełamanie środowiskowego tabu – zjawiska prostytucji wśród górniczych żon – od schematów wyzwolić się nie może.
Gdy zamknięto kopalnię, Erwin (Mastalerz) został bezrobotny. Między kolejnymi bezwynikowymi odwiedzinami urzędu zatrudnienia wspólnie z kolegami szukał węgla w biedaszybie i zbierał złom. Trudno z tego utrzymać niepracującą żonę i dwoje dorastających dzieci. A dla górnika, nawet byłego, zapewnienie bytu rodzinie to sprawa honorowa.
Tymczasem żona Erwina (Lubos-Święs) w tajemnicy znajduje pracę sprzątaczki najpierw w mieszkaniu szefowej agencji towarzyskiej (Guzik), a potem w jej lokalu. Z czasem sama zostaje prostytutką.