W 1971 roku Philip Zimbardo przeprowadził eksperyment na grupie studentów, których przebrał za więźniów i strażników. Musiał go przerwać po sześciu dniach: część strażników wykorzystywała swoją pozycję i siłę do upokarzania „skazanych", którzy załamywali się psychicznie.
Bohaterem opartego na autentycznej historii, toczącego się w ostatnich tygodniach II wojny światowej, „Kapitana" jest młody niemiecki żołnierz Willie Herold. Niechcący odłączył od oddziału i spanikowany staje się dezerterem, któremu w każdej chwili grozi kula w łeb.
W opuszczonym samochodzie znajduje jednak mundur oficera Luftwaffe. Gdy go wkłada, staje się innym człowiekiem. Katem bez sumienia, bezlitośnie rozprawiającym się z tymi, którzy uciekli z armii.
Przyłączają się „pod jego komendę" zagubieni żołnierze, a on, powołując się na misję i uprawnienia dane mu przez Führera, zaczyna funkcjonować w militarnej strukturze. Także dlatego, że łamiąc przepisy o sądzie wojennym i bezlitośnie likwidując więźniów obozu dla dezerterów, dla dowództwa staje się wygodny.
Robert Schwentke, amerykański reżyser niemieckiego pochodzenia, autor hitowych „RED" czy „R.I.P.D. Agenci z zaświatów", wrócił do Niemiec i zrealizował film czarno-biały, niemal paradokumentalny. Pokazał ludzi, którzy pod koniec wojny, kiedy III Rzesza chyli się ku upadkowi, upajają się swoją rzekomą siłą.