Poza sukcesem kasowym także to, że reżyserowi (znamy go już z wyśmienitych „Zakazanych owoców") udało się pod płaszczykiem zabawnej historii opowiedzieć coś prawdziwego o współczesnych Finach. Jednym z najbardziej depresyjnych narodów świata, z czego twórca kpi – zgodnie z naturą czarnego skandynawskiego humoru – już na samym początku, pokazując sosnę, na której uschniętych gałęziach wieszało się pięć pokoleń mieszkańców Laponii. Nie są to Lapończycy rozumiani jako lud Sami, fińska etniczna i rdzenna mniejszość. Ale i tak zobaczymy to, co standardowo kojarzy nam się z tym pięknym i zamożnym krajem – fińską saunę, dziergane na drutach swetry i renifery. I mnóstwo śniegu. I piękną długowłosą blondynkę, Inari.
Ma ona już dość męża, Janne, od lat żyjącego z zasiłku i zabijającego czas z równie leniwymi kolegami. Kiedy nie jest on w stanie zdążyć do sklepu przed godz. 17, by kupić cyfrowy dekoder, Inari stawia mu ultimatum – albo zdobędzie go do rana, albo z nimi koniec. I tak zaczyna się pełna niespodzianek podróż Janne i kolegów, od zmierzchu do świtu przez zamieć, do oddalonego o 200 km Rovaniemi.
Obraz Karukoskiego pokazuje Finlandię jako kraj, w którym równouprawnienie jest faktem dokonanym, ale gdzie wciąż kobiety oczekują od partnerów choćby minimum inicjatywy i ambicji.
I to się nigdy nie zmieni, tu nie „wystąpi kilka zmiennych", jak mawia Janne.
Komedia, Finlandia, Islandia, Szwecja 2010, reż. Dome Karukoski, wyk. Jussi Vatanen, Pamela Tola, Jasper Paakkonen