Mając 20 lat, Paweł Bramson był zagorzałym kibicem piłkarskiej Legii, a dopingowanie ukochanej drużyny nieodłącznie łączyło się ze stadionowymi burdami. – Do Żydów, Cyganów, Murzynów była wielka nienawiść. Wszystkich się nienawidziło – łącznie z bezdomnymi – wspomina.
Cezurą w jego życiu był dzień, w którym dowiedział się, że ma żydowskie korzenie, choć rodzice wychowali go po katolicku. – Czarna dziura. Świat mi się zawalił – przypomina sobie te chwile.
Jednak nie załamał się, ale zaczął zgłębiać przeszłość i poszukiwać swojej tożsamości. Zaczął chodzić do synagogi, rozmawiać z rabinem i zmieniać się. W religii odnalazł poczucie sensu życia. W synagodze wziął ślub, przeprowadził się z rodziną bliżej bożego domu, by móc bez przeszkód świętować szabat i chodzić na modły. Pracuje jako pomocnik rabina w sprawach koszerności.
Autor filmu Michał Tkaczyński pokazuje, jak bardzo Paweł zmienił się też wizualnie: z pejsami, jarmułką na głowie i w tradycyjnym chasydzkim stroju wygląda jak postać z egzotycznej rzeczywistości. Nie przeszkadzają mu spojrzenia na ulicy ani zdystansowanie mamy, która nie może pojąć przemiany syna. – Na początku myślałam, że mu przejdzie – mówi matka.
Trudno jej też zaakceptować myśl, że jej wnuczka nie pójdzie do komunii. Ale Paweł i jego żona uczą dzieci tego, co i ona uznałaby za najważniejsze: miłości i tolerancji wobec innych. – Staram się nauczyć dzieci, by wyeliminowały ze swojego słownika słowo „nienawidzę" – mówi Paweł.