Niektóre z nich nie różnią się od stada zdziczałych psów grasujących po lesie i terroryzujących mieszkańców wsi. Jedną z nich jest opustoszała Monamour, w której został już tylko dziadek Iwan z wnukiem Aloszą. Stary mizantrop nie chce przenieść się do osady, gdzie łatwiej o jedzenie. Poluje, by przetrwać, i broni dobytku przed złodziejami.

Pewnego zimowego dnia wnuczek wpada do wyschniętej studni i dziadek, nie mając wozu ani konia, musi wyruszyć po pomoc. Na Syberii taka wyprawa to prawie pewna śmierć. Tam ludzie nie noszą kurtek puchowych ani rękawiczek z goreteksu – wszystko wciąż wygląda niemal jak za czasów zesłańców!

O tym, że jednak oglądamy film rozgrywający się obecnie, świadczy równoległy wątek żołnierzy stacjonujących w pobliskiej bazie, weteranów wojen czeczeńskich – zezwierzęconych psychopatów.

„Syberia, Monamour" (nagroda na Festiwalu Filmów Niezależnych w Rzymie) to jeden z obrazów, których się nie zapomina. Takich, jakie nie mogłyby zostać zrealizowane poza Rosją ze względu na silne skojarzenia z rosyjską literaturą, sztuką i kinem, jakie wywołuje.

Dramat, Rosja 2011, reż. Sława Ross, wyk. Piotr Zajczenko, Michaił Procko, Siergiej Nowikow, Lidia Bajraszewskaja.