Korespondencja z Cannes
To triumf wielkiej sztuki. Werdykt jury obradującego pod przewodnictwem Włocha Nanniego Morettiego wzbudził aplauz uczestników festiwalu. Wygrał film, który od pozostałych był o kilka klas wyżej.
Aktualizacja: 28.05.2012 09:36 Publikacja: 28.05.2012 01:20
Foto: ROL
Korespondencja z Cannes
To triumf wielkiej sztuki. Werdykt jury obradującego pod przewodnictwem Włocha Nanniego Morettiego wzbudził aplauz uczestników festiwalu. Wygrał film, który od pozostałych był o kilka klas wyżej.
– Każdy z nas przeżył lub będzie musiał przeżyć śmierć bliskiej osoby. Chciałem o takim doświadczeniu opowiedzieć. Mając 30 lat, myśli się o narodzinach miłości, w moim wieku trzeba mierzyć się z sytuacją, w której ukochana osoba odchodzi na zawsze – mówił w Cannes 70-letni Michael Haneke.
Po fali filmów o korupcji, machlojkach bankowych, nieczystych związkach świata biznesu i polityki przyszła pora, gdy twórcy zwrócili kamery w stronę zwyczajnych ludzi. Zagubionych, często przegranych, szukających bliskości drugiego człowieka i wartości, które pozwalają przetrwać. Film Austriaka wpisał sie w ten nurt, stając się pięknym hymnem na cześć miłości.
Twórca „Białej wstążki" i „Pianistki" tym razem wyzbył się chłodu. Pokazał parę starych ludzi, którzy przeżyli wspólnie życie, a teraz muszą razem stawić czoła śmierci. W „Miłości" mąż opiekuje się żoną, która po kolejnych wylewach coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Sparaliżowana, przykuta najpierw do wózka, potem już do łóżka, nie może samodzielnie żyć. Mężczyzna karmi ją, myje, próbuje ćwiczyć z nią wymowę słów, śpiewać lubianą kiedyś piosenkę, ocalić resztki pamięci. Ale kobieta – zagłębiając się w niebyt, cierpi coraz bardziej, a przecież kiedyś powiedziała mu: „Nie chcę tak żyć". Siłą filmu Hanekego jest niebywała prawda każdej sceny, każdego gestu, każdej rozmowy. I wielkie role 81-letniego Jeana-Louisa Trintignanta i 85-letniej Emmanuelle Rivy. „Miłość" jest wielkim dziełem dotykającym istoty człowieczeństwa i tego, co może łączyć dwoje ludzi.
W tym nurcie delikatnych, intymnych filmów znalazły się też obrazy Jacques'a Audiarda „Rdza i kości" oraz Ulricha Sei-dla „Raj: miłość". W tym ostatnim starzejąca się, mało atrakcyjna bohaterka wyjeżdża do Kenii na seksturystyczną wycieczkę. W ramionach czarnego mężczyzny raz jeszcze chce poczuć się kochana. Ale szukając czegokolwiek więcej poza płatnym seksem, musi ponieść klęskę i przeżyć upokorzenie. Zostaje tylko tęsknota.
Bohaterem wielu filmów jest też człowiek, który przegrywa ze społeczną presją. W „Polowaniu" Thomasa Vinterberga wychowawca z przedszkola (nagroda aktorska dla Madsa Mikkelsena) zostaje oskarżony o molestowanie seksualne dzieci. Kilka słów rzuconych przez chcącą zwrócić na siebie uwagę pięciolatkę rozpętuje piekło. Mężczyzna jest bezradny. Nawet uniewinniający wyrok sądu nie może zmazać podejrzenia, które do niego przylgnęło.
O fałszywym oskarżeniu opowiada też Sergiej Łoźnica w obrazie „We mgle". W czasie II wojny światowej wieśniak zostaje tu posądzony o kolaborację z Niemcami. Jest niewinny, ale cokolwiek by zrobił, dla wsi pozostanie zdrajcą. Film, osadzony w latach 40. XX wieku, wydaje się bardzo współczesny.
Z kolei Cristian Mungiu w „Za wzgórzem" (nagrody za scenariusz i dla dwóch aktorek) pokazuje represyjną instytucję Kościoła. Jego bohaterka odwiedza w monastyrze zakonnicę– dawną przyjaciółkę z sierocińca. Ale w zamkniętym świecie klasztoru jest ciałem obcym. Nie chce poddać się reżimowi, wątpi. Staje się niebezpieczna dla systemu i musi za to zapłacić najwyższą cenę.
Inną ofiarą współczesności jest neapolitańczyk z wyróżnionego Nagrodą Specjalną „Reality" Matteo Garrone. Prosty sklepikarz wierzy, że zostanie uczestnikiem „Big Brothera". Stawia wszystko na jedną kartę, sprzedaje nawet swój mały biznes, by wyremontować mieszkanie, do którego – jak sądzi – przyjedzie telewizja na wywiady. Gdy nie dostaje się do programu, popada w obłęd, a film staje się oskarżeniem świata manipulowanego przez media, opartego na fałszywych wartościach.
Stary lewak Ken Loach zrozumiał, jak bardzo potrzebujemy dziś nadziei. Może dlatego opowiadając w „Daninie dla aniołów" o bezrobotnych chłopakach z Glasgow, zrobił komedię z happy endem. A jury to doceniło, przyznając mu swoją nagrodę.
Tegoroczne jury nie zwróciło uwagi na próby filozoficznego spojrzenia na współczesność: „Holy motors" i „Cosmopolis". A te dwie podróże też były na swój sposób ciekawe. Bohater Leos Caraxa błądzi po Paryżu, David Cronenberg po Nowym Jorku. Obaj wchodzą w szalony świat stojący nad przepaścią, rozliczają się z życiem, śmiercią i zapędzonym, bezwzględnym światem, nie pozostawiając widzowi wiele nadziei.
W co można więc dzisiaj wierzyć? „W sztukę" – zdaje się odpowiadać stareńki, 90-letni Alain Resnais w swoim filmie „Jeszcze tego nie widzieliście", gdzie wybitni francuscy aktorzy wspominają swoje role w „Eurydyce" – niestarzejącej się opowieści o miłości, namiętmności i śmierci. Wielka sztuka pozostaje.
Dlatego kocham Cannes. W tym roku wywiozę stąd wspomnienie pięknych twarzy – Jeana-Louisa Trintignanta i Emmanuelle Rivy.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Korespondencja z Cannes
To triumf wielkiej sztuki. Werdykt jury obradującego pod przewodnictwem Włocha Nanniego Morettiego wzbudził aplauz uczestników festiwalu. Wygrał film, który od pozostałych był o kilka klas wyżej.
W Cannes Wes Anderson pokazał nowy film, a w nim ten sam zwariowany styl i plejada gwiazd: Tom Hanks, Willem Daf...
Reżyser filmu o Julianie Assange'u, Eugene Jarecki został podczas festiwalu w Cannes uhonorowany pierwszą w hist...
Wśród wielu mocnych filmów o trudnej społecznej rzeczywistości, które zdominowały konkurs festiwalu w Cannes, wy...
Wokalista U2 zaprezentował w Cannes filmowy dokument „Bono: Stories of Surrender”. To wyjątkowy, rewelacyjnie zr...
Grand Prix zdobył kanadyjski dokument „Yintah”, relacjonujący wieloletnią walkę rdzennego ludu Wet’suwet’en o je...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas