Marek Sadowski
Od paru dekad w powszechnym mniemaniu Szwecja jawi się jako opiekuńcza dla obywateli kraina dobrobytu, tolerancji, wolności seksualnej, pozbawiona politycznych wstrząsów. Nawet do dziś niewyjaśnione zabójstwo premiera Olofa Palmego nie zachwiało tą opinią.
Ten sielski obrazek od kilku lat konsekwentnie niszczą szwedzcy autorzy powieści kryminalnych, ukazując swą ojczyznę jako kraj przygnieciony balastem historycznych niedomówień i półprawd, który nigdy nie rozliczył się z kolaboracji i tolerancji dla nazizmu.
Niesławne zdarzenie z niedawnej historii Szwecji przywołał też debiutujący w kinie reżyser seriali Mikael Marcimain. Jego „Call Girl" powstała z inspiracji Bordellharvan, czyli aferą burdelową – największym skandalem polityczno-obyczajowym lat 70. XX w.
Ujawniono wówczas, że wysokiej rangi politycy z różnych partii korzystali – często bezpłatnie – z usług luksusowych prostytutek, także nieletnich. Inspiracją dla scenariusza Marietty von Hausswolff von Baumgarten były zeznania jednej z małoletnich uczestniczek tego procederu. Powstała opowieść o tym, jak tracą niewinność nastoletnie dziewczęta, lecz także, a może przede wszystkim, politycy i zależna od nich policja. Z drugiej zaś strony jest to historia konsekwencji wszechobecnego liberalizmu, moralnego rozluźnienia deprawującego przedstawicieli władz państwowych przekonanych o swej wyjątkowości.