Reklama

Siła prostych tragedii

"Pozycja dziecka", nagrodzona Złotym Niedźwiedziem, rzecz o korupcji ?i o toksycznych relacjach rodzinnych, potwierdza klasę kina rumuńskiego - pisze Barbara Hollender.

Aktualizacja: 14.03.2014 11:56 Publikacja: 10.03.2014 07:40

"Pozycja dziecka" na zdjęciu Bogdan Dumitrache; fot. Cos Aelenei

"Pozycja dziecka" na zdjęciu Bogdan Dumitrache; fot. Cos Aelenei

Foto: Aurora Films

Laury najważniejszych festiwali są dziś w zasięgu twórców kina rumuńskiego. Moda? Tak, ale zasłużona. Filmowcy tego kraju znaleźli własną, prostą receptę na sukces. Nie dysponują wielkimi budżetami ani nowoczesnym zapleczem filmowym, ale postawili w kinie na prawdę. Czasem niełatwą.

Zobacz galerię zdjęć

Tworzą na ekranie portret kraju, poturbowanego przez lata dyktatury Ceausescu, z trudem wyzbywającego się wyniesionej z komunizmu mentalności. Ale nie posługują się nachalną propagandą, sięgają po historie własne, bliskich znajomych, przyjaciół. Albo zasłyszane czy czasem wyczytane w gazecie. Dzięki temu ich filmy, pełne prawdy, nabierają cech uniwersalnych.

Relacje z matką

„Pozycja dziecka" nagrodzona Złotym Niedźwiedziem na ubiegłorocznym festiwalu w Berlinie wpisuje się w ten nurt.

– Pracowaliśmy ze scenarzystą Razvanem Radulescu nad innym projektem – mówi reżyser Calin Peter Netzer. – To miał być film o brytyjskiej rodzinie na Costa del Sol. Szybko pojęliśmy, że nie rozumiemy mentalności bohaterów. Zaczęliśmy rozmawiać na temat naszego życia i relacji z bliskimi. Pomyśleliśmy, że to lepszy temat. Wyszliśmy od historii moich stosunków z matką i wokół nich zbudowaliśmy fikcyjną opowieść. Nie było jednak łatwo. Scenariusz powstawał dwa lata. Poprawialiśmy go kilkanaście razy.

Reklama
Reklama

Bohaterka filmu – Cornelia – należy do bukareszteńskiej elity. To zamożna architektka z rozległymi znajomościami. Ma też uległego męża i 34-letniego syna, który zawsze był jej oczkiem w głowie. On sam niby buntuje się i usamodzielnia, ale wciąż pozostaje pod wpływem matki. Nie ma dość siły, by wziąć odpowiedzialność za własne życie. Nawet wtedy, gdy pędząc samochodem, zabija chłopca.

Dla Cornelii (w tej roli znakomita Luminita Gheorghiu) to czas, w którym odzyskuje nad synem władzę. Uruchamia znajomości i pieniądze, żeby zatuszować sprawę. Ale przychodzi moment, gdy trzeba będzie stanąć twarzą w twarz z rodziną zabitego dziecka. I w czasie rozmowy dwóch matek Cornelia z bezdusznej nuworyszki zamieni się w człowieka.

Calin Peter Netzer pokazuje korupcję, która przeżera rumuńskie społeczeństwo. Wiarę, że wszystko da się „załatwić". Obserwuje przepaść dzielącą warstwy społeczne. Przede wszystkim jednak próbuje dogrzebać się do tych warstw, które bohaterowie ukrywają nawet przed sobą.

Jak w dokumencie

– Ta historia jest mocno osadzona w rumuńskich realiach – mówi Netzer. – Ale wierzę, że podobnie toksyczna relacja między matką i synem mogłaby zdarzyć się wszędzie.

Netzer śledzi bohaterów niemal jak dokumentalista. Andrea Butica podchodzi z kamerą blisko, jego zdjęcia są pozbawione sztucznego artyzmu.

Poza scenami przyjęcia i prób w operze nie ma w tym filmie muzyki. Netzer postawił na całkowitą autentyczność. Tym mocniej wybrzmiewają ostatnie sceny. W płaczu bohaterki są wszystkie jej stracone złudzenia, otchłań niespełnionych uczuć, ból matki, która wie, że najważniejszą walkę – o miłość syna – przegrała. I że zbyt dużo nawarstwiło się między nimi niechęci, by mogła ją odzyskać.

Reklama
Reklama

Filmowe hity z Rumunii

Śmierć pana Lazarescu

reż. Cristi Puiu, 2005

Zapowiedź nowej fali rumuńskiej, która miała wkrótce nadejść. Puiu (rocznik 1967) opowiedział historię emeryta, który – zabrany z domu przez pogotowie – jest przerzucany z jednego szpitala do drugiego. Film o bezduszności systemu ochrony zdrowia i lekarzy. O głuchocie tych, którzy powinni usłyszeć czyjeś wołanie o pomoc. I o samotności umierającego człowieka.

4 miesiące, 3 tygodnie? i 2 dni

reż. Cristian Mungiu, 2007

Złota Palma w Cannes dla debiutanta (rocznik 1968) zapoczątkowała modę na kino rumuńskie. Skromny, ale wstrząsający film o codzienności w Rumunii z czasów reżimu Ceaucescu. Bohaterka poddaje się nielegalnej aborcji. To doświadczenie, samo z siebie traumatyczne, przyniesie jej i opiekującej się nią przyjaciółce upokorzenia, po których niełatwo dalej żyć.

Reklama
Reklama

Jak chcę gwizdać, ?to gwiżdżę

reż. Florin Serban, 2010

Srebrny Niedźwiedź w Berlinie. 18-latek zamknięty w poprawczaku tęskni za zwyczajnym życiem, za randką z dziewczyną. Ale wie, że te marzenia się nie spełnią. Chce tylko uratować przed wykolejeniem małego brata. I stawia wszystko na jedną kartę. Niby banalna historia, kilku wykonawców,  dwa baraki za ogrodzeniem z drutu kolczastego, a jakie spiętrzenie emocji.

Peryferie

reż. Bogdan George Apetri, 2010

Reklama
Reklama

Niesłusznie skazana kobieta wychodzi z więzienia na przepustkę na pogrzeb matki. Spotyka się z mężczyznami swego życia – bratem, mężem i synem. Każdy ją zawodzi, nawet dziecko, przesiąknięte już złem i zdeprawowane. Apetri (rocznik 1976) pokazuje przemoc, zakłamanie i agresję w życiu społecznym, a także ludzi nastawionych na własny interes, obojętnych na cudzy los.

bh

Laury najważniejszych festiwali są dziś w zasięgu twórców kina rumuńskiego. Moda? Tak, ale zasłużona. Filmowcy tego kraju znaleźli własną, prostą receptę na sukces. Nie dysponują wielkimi budżetami ani nowoczesnym zapleczem filmowym, ale postawili w kinie na prawdę. Czasem niełatwą.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Film
Wenecja 2025 zapowiada się jako festiwal pełen gwiazd
Film
Sandra Drzymalska jako Violetta Villas i Izabella Łęcka
Film
BNP Paribas Nowe Horyzonty we Wrocławiu: protesty i wielkie święto kina
Patronat Rzeczpospolitej
Ogłaszamy program 19. Festiwalu Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Reklama
Reklama