Reklama

Pożądanie - recenzja filmu

„Pożądanie" to film ?o erotycznej fascynacji, która niespodziewanie dopada dwoje dojrzałych ?i spełnionych ludzi - pisze Monika Małkowska.

Publikacja: 21.07.2014 09:45

Francois Cluzet i Sophie Marceau w „Pożądaniu”

Francois Cluzet i Sophie Marceau w „Pożądaniu”

Foto: kino świat

Kto oglądał trailer tego filmu, wie, jak atrakcyjnie prezentuje się Sophie Marceau i jak pociągający potrafi być Francois Cluzet. I właściwie można sobie darować pełny seans – bo już zobaczyliśmy wszystko.

Zobacz galerię zdjęć

Przez półtorej godziny dzieje się niewiele więcej. Piękna Sophie jako rozwiedziona wzięta pisarka Elsa jeździ po świecie w celach promocyjnych; przystojny Francois, grający znakomicie prosperującego adwokata Pierre'a, także podróżuje. Ich szlaki przecinają się tu i ówdzie, a w miejscach styku zaczyna iskrzyć.

Miłość? Jak to? Oni mają przecież swoje lata, doświadczenia, dzieci. Do tego pan posiada żonę, w którą wcieliła się reżyserka Lisa Azuelos, córka zjawiskowej (kiedyś) Marie Laforet. Niestety, nie przypomina matki ani fizycznie, ani temperamentem. Duża, zwalista i pozbawiona wdzięku po prostu zawadza na ekranie. Tym trudniej uwierzyć w historię, którą oglądamy.

Złośliwy los krzyżuje drogi Elsy i Pierre'a, ale do konsumpcji nie dochodzi. Tym „Pożądanie" różni się od tysięcy ekranowych i życiowych romansów. Pierre okazuje się tak przywiązany do małżonki tudzież dwójki uroczych dzieciaków, że tłamsi namiętność. Niemniej malujące się na obliczu męża rozmarzenie nie umyka uwagi Anny. Mimo to nie stara się niczym specjalnym ponownie go uwieść. Wkłada toporne marynary, w których wygląda jeszcze masywniej.

Reklama
Reklama

W kontraście do niej Marceau aż błyszczy w coraz to bardziej seksownych ekskluzywnych kreacjach lub bez nich. Nie, nie ma żadnej nagości – reżyserka usiłuje grać na zwłokę z wyobraźnią odbiorców. Pozwala bohaterce pluskać się w wannie pełnej piany, spod której wyłaniają się jedynie niewielkie fragmenty powabnego ciała aktorki.

Obawiam się jednak, że nawet te kadry jak z reklamy kąpielowych kosmetyków nie przyciągną spojrzeń męskiej widowni, o uwadze nie wspominając. Podejrzewam, że i przedstawicielki płci żeńskiej nie będą w stanie wykrzesać z siebie zainteresowania sprawą.

Po co właściwie reżyserka każe tym ludziom snuć się po Paryżu i innych miastach Europy? Męczą siebie, męczą odbiorców. I choć dają budujący przykład silnej woli, zdolnej zapanować nad żarem uczuć, nikogo to zwycięstwo nie cieszy.

Komu by szkodziło, gdyby Pierre choć troszkę dał się ponieść temu, co zdaniem Przybyszewskiego było na początku: chuci? Niechby love story zaczęła się od erotycznego spełnienia, po którym miałaby szansę się rozwinąć bardziej wciągająca intryga. A tak – wyszło mydło. Spienione w wannie.

Po raz pierwszy uważam zaś, że polski dystrybutor pomógł filmowi tytułem – oryginalny „Une Rencontre" (Spotkanie) nie wzbudziłby zainteresowania. Może tak trzeba było zostawić?

—Monika Małkowska

Reklama
Reklama
Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama