Za bezpośrednią przyczynę słabszej końcówki notowań można uznać wystąpienie szefa Fedu Bena Bernanke, w którym po raz pierwszy przyznał, że gospodarka amerykańska może w I połowie roku przechodzić fazę recesji. Ale ponieważ nie jest to dla nikogo żadną tajemnicą, większą wagę niż do jego słów trzeba przyłożyć raczej do tempa zwyżki i na GPW, i na innych rynkach w ostatnich dwóch tygodniach. W tym czasie WIG20 wydostał się z poziomu ok. 2750 pkt, zyskując nieco ponad 10 proc. Tempo zwyżek zaskakujące jak na powszechny pesymizm co do losów światowej gospodarki. Nic więc dziwnego, że w końcu doszło wczoraj do śmielszej realizacji zysków, a wystąpienie Bernanke było tylko impulsem. Skalę realizacji zysków widać nie po zmianach samych indeksów, ale po wartości zawartych transakcji.

Przebicie poziomu 3100 pkt dla WIG20 lub 50 tys. pkt dla WIG, a nawet dojście do nich, stoi pod znakiem zapytania. Być może dopiero pierwsze wyniki kwartalne spółek amerykańskich – jeśli nie rozczarują one inwestorów – pozwolą bykom ostatecznie wydobyć się z okowów konsolidacji.

Emil Szweda, Open Finance