Nie mam wolnego skrawka ściany

Kilka tysięcy dolarów kosztują na targach w USA dzieła klasyków polskiej sztuki nieprofesjonalnej - mówi Leszek Macak, kolekcjoner sztuki nieprofesjonalnej

Publikacja: 23.07.2008 19:03

Nie mam wolnego skrawka ściany

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Od blisko 40 lat kolekcjonuje pan sztukę nieprofesjonalną. Etnograf Aleksander Jackowski napisał, że jest pan jedynym dziś wybitnym mecenasem tej sztuki. Od siedmiu lat na krakowskim Kazimierzu prowadzi pan galerię (www.artnaive.sky.pl), na jej stronie znajdziemy adresy najważniejszych światowych muzeów. Sprzedaje pan sztukę, a nie taśmowo produkowane pamiątki. Jak by pan określił bilans istnienia galerii?

Leszek Macak:

Może najlepiej określi to mapa świata, jaką na 98. urodziny niedawno podarowałem Antoniemu Mazurowi, rzeźbiarzowi z Zawoi. To jest mapa o powierzchni około metr na trzy metry. Malutkimi fotografiami twarzy artysty zaznaczyłem na niej miejsca, do których sprzedałem jego dzieła. Od Australii i Nowej Zelandii po Indie, Nepal i np. Peru. Jest tam zaznaczona Korea, Afryka, dosłownie cała Europa, także USA i Kanada. Jego prace kupowali nie tylko kolekcjonerzy czy miłośnicy sztuki, ale również muzea, np. Museum of Arts and Crafts z San Francisco.

Drewniane aniołki wyrzeźbione przez Mazura kosztują 150 zł, a np. szopki 1500 zł. To jest właściwie klasyczny artysta ludowy, bo tworzy dla ludzi na wsi. Jego kapliczki lub krzyże ludzie kupują w celach kultowych, nie tylko dla ich wartości estetycznej.

Klienci ze świata odwiedzają mnie i pokazują międzynarodowe przewodniki turystyczne, w których znaleźli moją galerię jako jedną z największych krakowskich atrakcji. Stale mam dzieła kilkudziesięciu artystów. Turyści ze świata traktują tę sztukę jako pełnowartościową pod względem artystycznym, choć jej autorzy nie mają akademickiego wykształcenia. Wrażenie na nich robią zdjęcia przedstawiające artystów i moje opowieści o nich.

Polacy kupują tę sztukę?

Naprawdę nieliczni! Ale zdarza się, że nowy dom chcą urządzić w tym duchu. Zgłosiła się klientka, że ma mieszkanie 180 metrów i chce je ozdobić sztuką z mojej galerii. Zaprosiłem ją najpierw do siebie do domu, żeby zobaczyła, co ją czeka, gdy pokocha tę sztukę tak jak ja. Nigdzie nie mam wolnego skrawka ściany. U mnie obrazy lub grafiki tworzą na ścianach jakby kilim, wiszą szczelnie jeden przy drugim, nawet przy samej podłodze. Szafę odsunąłem, żeby móc za nią na ścianie wieszać obrazy, a także z tyłu na ściance szafy.

Zdarzyła się też polska klientka, która chciała kupić od razu wszystko, co mam w galerii. Odmówiłem. To nie jest taśmowa produkcja, tej oferty nie da się zastąpić z dnia na dzień.

Na targach Outsider Art Fair, które raz do roku w styczniu odbywają się w USA, polscy klasycy są cenieni w znacznie większym stopniu niż w Polsce. Ich prace osiągają tam ceny co najmniej kilku tysięcy dolarów. Największe amerykańskie gazety szczegółowo relacjonują te targi.

Ceny w pana galerii nie są wygórowane w porównaniu z pseudoludową produkcją w sklepach z pamiątkami.

Za 15 złotych można kupić malutkie drewniane ptaszki Dionizego Purty, ale jego piękne konie kosztują 1500 zł. Grafiki Jana Nowaka, znakomitego artysty ze Śląska, można kupić już za 200 zł. Dzieła nieżyjących klasyków kosztują po kilka tysięcy.

Ptaszki Purty są sygnowane? Gdybym chciał je kiedyś sprzedać, jak udowodnię, kto jest autorem?

Nie są sygnowane, ale są tak charakterystyczne, tak inne, że są natychmiast rozpoznawalne. Nie można ich pomylić z pracami innych artystów. Kolekcjoner lub etnograf rozpozna je natychmiast.

Kilka tysięcy dolarów kosztują na targach w USA dzieła klasyków polskiej sztuki nieprofesjonalnej

Od czego może zacząć początkujący kolekcjoner sztuki nieprofesjonalnej?

Jest taki opasły tom, światowa encyklopedia sztuki naiwnej. Można zacząć zbierać dzieła Polaków, którzy są tam odnotowani, np. Katarzyny Gawłowowej, Heródka, Marii Wnęk, Ludwika Więcka, Stanisława Zagajewskiego. Nieduży dobry obraz Więcka można kupić już za 1000 zł. Bardzo trudno będzie zdobyć prace tych nieżyjących klasyków, gdyż bardzo dużo znajduje się w europejskich kolekcjach prywatnych. Zwłaszcza w Niemczech, gdzie jest kilkadziesiąt prywatnych zbiorów z polską sztuką nieprofesjonalną. Dla kolekcjonera takie trudności to dodatkowe wyzwanie! Sam kupowałem klasyków polskiej sztuki nieprofesjonalnej na Zachodzie, gdy po śmierci tamtejszych kolekcjonerów ich zbiory trafiały na rynek.

Ile eksponatów liczy pana kolekcja?

Kilka tysięcy. Liczba jest płynna. Wymieniam się. Składam też darowizny do światowych muzeów. Z braku miejsca mogę zachować tylko najciekawsze prace.

Jaki jeden eksponat zabrałby pan na bezludną wyspę?

Zabrałbym anioła albo najlepiej grupę aniołów Stanisława Miki (1909 – 1986), rzeźbiarza z Paszyna. Prezentowałem je m.in. na wystawie w American Visionary Art Museum w Baltimore, które uznawane jest za największe na świecie muzeum sztuki naiwnej. On był analfabetą, schizofrenikiem, ale jak te dzieła są uduchowione! Katalog dokumentuje, że znalazł się pośród największych światowych artystów, którzy tworzyli tego rodzaju sztukę. Aleksander Jackowski napisał o nim do „Raw Vision”, to jest światowy magazyn dla kolekcjonerów sztuki naiwnej.

Ksiądz Edward Nitka zachęcił ludzi z Paszyna do rzeźbienia. Rzeźby Stanisława Miki zabrałbym na bezludną wyspę i nawet na tamten świat, gdyby było można! Jesienią około 100 najlepszych prac z mojej kolekcji pokazanych zostanie w Bielsku-Białej. Wydana zostanie książka o moich zbiorach. Mam nadzieję, że na okładce znajdą się dzieła Miki.

Czy zasoby tej sztuki nie wyczerpią się?

Na sztukę naiwną składają się prace np. artystów z domów pomocy społecznej. Ci ludzie tworzą tak jak ptak śpiewa. Tacy ludzi będą zawsze! Można powiedzieć, że to jest sztuka bez granic i bez końca. Jest wielu wspaniałych wrażliwych ludzi, którzy w ten sposób wyrażają siebie, swoją wielką wrażliwość. Na przykład mam rysunki Justyny Matysiak z Poznania, to jest młoda osoba z zespołem Downa. Jej prace w tym roku nagrodzono Grand Prix Triennale Insita w Bratysławie. Na te konkursy kilkuset artystów ze świata przysyła tysiące prac.

Powiedział pan, że wystarczy, jeśli nie musi pan do galerii dopłacać.

Dzięki galerii spotykam ludzi dosłownie z całego świata. Często są to kolekcjonerzy. Bardzo dużo się od nich uczę! Ale też na pewno edukuję klientów. Stale przychodzą tu dzieci. Uważają, że u mnie w galerii wystawiam sztukę tworzoną przez dzieci. Widać ten typ szczerego wyrazu artystycznego jest im bliski. Zwłaszcza w czasie wakacji, gdy nigdzie nie wyjeżdżają i nie mają co ze sobą zrobić, często przynoszą mi swoje prace lub rysują na miejscu w galerii. Nie za bardzo mam siłę, żeby jak dawniej intensywnie jeździć po Polsce do artystów. Odkąd jestem na emeryturze, galeria to fajna forma spędzania czasu.

Pana kolekcja prezentowana była na kilkudziesięciu wystawach w kraju i za granicą.

Była pokazywana na blisko stu wystawach, m.in. dwa razy we wspomnianym muzeum w Baltimore. Obywatelka Szwajcarii, która wybudowała ekskluzywną klinikę, na jej otwarcie zorganizowała wystawę artystów m.in. z mojej galerii. 10 września otwieram wystawę pod roboczym tytułem „Erotyka w sztuce naiwnej”. Jej ozdobą będzie wspaniały anioł o rumianej twarzy, wyrzeźbiony przez Krzysztofa Grodzickiego. Ten anioł jest bardzo sexy. Spogląda tak, że od razu czujemy, że ma coś na myśli.

Rz: Od blisko 40 lat kolekcjonuje pan sztukę nieprofesjonalną. Etnograf Aleksander Jackowski napisał, że jest pan jedynym dziś wybitnym mecenasem tej sztuki. Od siedmiu lat na krakowskim Kazimierzu prowadzi pan galerię (www.artnaive.sky.pl), na jej stronie znajdziemy adresy najważniejszych światowych muzeów. Sprzedaje pan sztukę, a nie taśmowo produkowane pamiątki. Jak by pan określił bilans istnienia galerii?

Leszek Macak:

Pozostało 95% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Ekonomia
Grupa Econ i EkoParter Recykling - niekwestionowani liderzy branży zrównoważonego zarządzania odpadami w Lubinie
Ekonomia
Dbamy o bezpieczeństwo przez cały czas życia produktu
Ekonomia
Zlatan Ibrahimović w XTB
Ekonomia
Nowe funkcje w aplikacji mobilnej mZUS