Rz: Od blisko 40 lat kolekcjonuje pan sztukę nieprofesjonalną. Etnograf Aleksander Jackowski napisał, że jest pan jedynym dziś wybitnym mecenasem tej sztuki. Od siedmiu lat na krakowskim Kazimierzu prowadzi pan galerię (www.artnaive.sky.pl), na jej stronie znajdziemy adresy najważniejszych światowych muzeów. Sprzedaje pan sztukę, a nie taśmowo produkowane pamiątki. Jak by pan określił bilans istnienia galerii?
Leszek Macak:
Może najlepiej określi to mapa świata, jaką na 98. urodziny niedawno podarowałem Antoniemu Mazurowi, rzeźbiarzowi z Zawoi. To jest mapa o powierzchni około metr na trzy metry. Malutkimi fotografiami twarzy artysty zaznaczyłem na niej miejsca, do których sprzedałem jego dzieła. Od Australii i Nowej Zelandii po Indie, Nepal i np. Peru. Jest tam zaznaczona Korea, Afryka, dosłownie cała Europa, także USA i Kanada. Jego prace kupowali nie tylko kolekcjonerzy czy miłośnicy sztuki, ale również muzea, np. Museum of Arts and Crafts z San Francisco.
Drewniane aniołki wyrzeźbione przez Mazura kosztują 150 zł, a np. szopki 1500 zł. To jest właściwie klasyczny artysta ludowy, bo tworzy dla ludzi na wsi. Jego kapliczki lub krzyże ludzie kupują w celach kultowych, nie tylko dla ich wartości estetycznej.
Klienci ze świata odwiedzają mnie i pokazują międzynarodowe przewodniki turystyczne, w których znaleźli moją galerię jako jedną z największych krakowskich atrakcji. Stale mam dzieła kilkudziesięciu artystów. Turyści ze świata traktują tę sztukę jako pełnowartościową pod względem artystycznym, choć jej autorzy nie mają akademickiego wykształcenia. Wrażenie na nich robią zdjęcia przedstawiające artystów i moje opowieści o nich.