Pouczający może być przykład Słowacji. Tam oficjalne stopy procentowe banku centralnego przez cały czas przebywania korony słowackiej w ERM2 były wyższe niż w strefie euro i dopiero pod koniec okresu przejściowego zostały zrównane. Rzecz jasna nie ma gwarancji, że tak samo będzie to wyglądać w Polsce (o czym świadczy choćby sytuacja w sąsiednich Czechach, gdzie koszt pieniądza od lat jest niższy niż w strefie euro), ale w moim przekonaniu taki scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Tak więc wejście do strefy euro powinno wiązać się ze spadkiem stóp procentowych, a co za tym idzie – oprocentowania lokat i rachunków oszczędnościowych, lecz owa konwergencja na dobre rozpocznie się dopiero w ostatnich miesiącach przed upływem planowanego terminu wprowadzenia wspólnej waluty. Co więcej, dążenie do trwałego obniżenia inflacji może wymagać na początku większych, niż do tej pory sądzono, podwyżek stóp w Polsce. Biorąc pod uwagę narastające spekulacje na temat terminu i skali przyszłorocznych obniżek stóp w strefie euro, można przypuszczać, że w najbliższej przyszłości to złotówkowe produkty oszczędnościowe staną się relatywnie bardziej atrakcyjne. Przekonujących argumentów przemawiających za szybką zamianą oszczędności na euro próżno również szukać w prognozach kursu walutowego. Z jednej strony, już wejście złotego do ERM2 oznacza usztywnienie kursu i ograniczenie ryzyka walutowego nieodłącznie związanego z inwestycjami w zagraniczne aktywa (w tym rzecz jasna nominowane w euro). Z drugiej strony, dla posiadaczy lokat walutowych korzystne byłoby osłabienie złotego. Tymczasem w okresie przedakcesyjnym osłabienie naszej waluty nie tylko wydaje się znacznie mniej prawdopodobne niż dalsza stopniowa aprecjacja, ale jest także surowo traktowane przez europejskie instytucje przy ocenie stabilności kursu walutowego.
Podanie daty przyjęcia euro w 2011 r. zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez rynki finansowe. Deklaracja rządu, o ile wkrótce zostanie przedstawiony harmonogram wejścia do strefy euro, w istotny sposób redukuje ryzyko kursowe i zwiększa atrakcyjność obligacji o długich terminach zapadalności. Szybkie wejście do strefy euro będzie oznaczało bardziej restrykcyjną politykę pieniężną w celu szybszego zmniejszenia inflacji, tak aby w ciągu najbliższych dwóch lat Polska w sposób trwały spełniła kryterium inflacyjne. Oznacza to również bardziej restrykcyjną politykę fiskalną i większy nacisk na redukcję deficytu budżetowego. Jeśli zostanie podana późniejsza data wejścia do strefy euro, np. rok 2012, złoty również powinien się umacniać, przynajmniej w średnim terminie. Biorąc to pod uwagę, z zamianą części oszczędności na euro należałoby poczekać, aż złoty wystarczająco się umocni. Gdyby złoty wszedł do ERM2 od stycznia przyszłego roku, prawdopodobnie na początku dwuletniego pobytu w tym systemie rynki testowałyby skłonność NBP do obrony kursu walutowego. Zbiegłoby się to z bardzo słabym wzrostem gospodarczym w strefie euro, oczekiwanym właśnie w 2009 r. Ryzyko osłabienia złotego mogłoby się pojawić, gdyby deficyt obrotów bieżących nadal silnie się zwiększał. Podanie daty wejścia do strefy euro tworzy nową sytuację. Inwestorzy ponownie zaczynają rozważać grę na konwergencję, co oznaczałoby strukturalne umocnienie złotego w ciągu najbliższych dwóch lat do ok. 3 zł za euro oraz zwiększenie popytu na obligacje o długim terminie zapadalności. Scenariusz ten może nie dojść do skutku z powodu transmisji spowolnienia gospodarczego ze strefy euro, wymuszającej osłabienie złotego, oraz z powodu ryzyka politycznego; szybkie przyjęcie euro może się okazać niewygodne dla części polityków.
Deklarację premiera Tuska, wskazującą na rok 2011 jako moment przyjęcia euro, na pewno należy uznać za zaskakującą. Tak przyjął ją nawet minister finansów. Nie dziwi więc gwałtowna reakcja rynku walutowego, która oczywiście doprowadziła do umocnienia złotego.
Jednak w średniej i długiej perspektywie deklaracja ta nie zmienia zasadniczo scenariusza inwestycyjnego dla osób uzyskujących dochody w złotych. Premier Tusk złożył ją podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy i wydaje się, że jest ona skierowana głównie do przedsiębiorców (przede wszystkim eksporterów), dla których silna aprecjacja waluty w pierwszej połowie bieżącego roku oznaczała coraz trudniejsze warunki działalności gospodarczej.
Dla klienta detalicznego aprecjacja złotego, utrzymująca się od początku akcesji Polski do Unii Europejskiej, jest bardzo korzystna. Dotyczy to zwłaszcza kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty nominowane w walutach obcych.
Natomiast z punktu widzenia oszczędzających aprecjacja połączona z wyższymi stopami procentowymi NBP w porównaniu z oprocentowaniem w strefie euro sprawia, że nie opłacało się lokować nadwyżek finansowych we wspólnej walucie. Deklaracja polskiego premiera może przekonać do oszczędzania w złotych tych, którzy począwszy od sierpnia tego roku – kiedy to po obniżce stóp procentowych w Czechach złoty tracił na wartości – zaczęli częściowo wątpić w siłę naszej waluty. Większą popularnością mogą obecnie cieszyć się lokaty strukturyzowane, które oferują atrakcyjne zyski w sytuacji umacniania się waluty krajowej.