Zaledwie dwa dni trwało odbicie na warszawskiej giełdzie. W środę do gry wróciły niedźwiedzie. Kolor czerwony świecił przez cała sesję, a WIG20 zakończył notowania poniżej poziomu 1500 pkt.
W środę właściwie nawet na moment nie pojawiła się szansa na to, że wzrostową passę z ostatnich dni uda się podtrzymać. Karty od samego startu notowań rozdawały niedźwiedzie. WIG20 sesję zaczął 1,5 proc. pod kreską. Ostatnie tygodnie na rynku przyzwyczaiły jednak, że do porannych zmian nie ma sensu się zbytnio co przywiązywać, ani też traktować ich jako wyznacznika na dalszą część dnia. Rynek potrafił bowiem wychodzić z głębokiej defensywy, jak również pogłębiać straty. Tym razem jednak przerabialiśmy inny scenariusz. Mijały bowiem kolejne godziny handlu, a indeks największych spółek naszego parkietu trwał praktycznie w martwym punkcie. Dość powiedzieć, że w połowie sesji tracił 1,7 proc. Oczywiście taki wynik nie napawał optymizmem, ale i tak trzeba podkreślić, że nasz rynek całkiem nieźle prezentował się na tle największych giełd. We Francji czy też w Niemczech spadki w ciągu dnia przekraczały ponad 3 proc.