W dodatku mniej uważni klienci mogą czuć się wprowadzeni w błąd. Płacą bowiem składkę liczoną jako odsetek od całego salda zadłużenia, ale ubezpieczyciel nie proponuje odszkodowania odpowiadającego zadłużeniu. Z reguły świadczenie obejmuje tylko spłatę kwoty minimalnej (czyli zwykle 5 proc. zadłużenia plus całość opłat i odsetek) i to najczęściej tylko przez sześć okresów rozliczeniowych.
Wartość takiej pomocy w spłacie kredytu jest więc niewielka. Kwota przelana przez towarzystwo da tylko tyle, że klient formalnie wypełni zobowiązanie wobec banku, a więc uniknie kary za brak spłaty. Niestety, 95 proc. zadłużenia zmieni się w wysoko oprocentowany kredyt. Polisa daje więc niewielką ochronę, a przy okazji skłania do posługiwania się kartą kredytową w mało racjonalny sposób.
Nieco lepsze ubezpieczenie spłaty zadłużenia w razie utraty pracy oferują: BZ WBK, Deutsche Bank i Millennium. Jeżeli klient BZ WBK zostanie zwolniony, ubezpieczyciel spłaci do 60 proc. zadłużenia, jakie w danym dniu występowało na rachunku karty. W Deutsche Banku odpowiedzialność towarzystwa sięga 100 proc. zadłużenia (dodatkowo chronione są transakcje wykonane przed dniem utraty pracy, ale rozliczone po tym terminie).
Jednak jest pewien haczyk; w obu przypadkach ubezpieczyciel wypłaca świadczenie w 12 miesięcznych ratach. Jeśli posiadacz karty w tym czasie znajdzie pracę (straci status bezrobotnego), kolejne wypłaty są wstrzymywane.
Po polisie dodawanej do karty nie należy więc się spodziewać zbyt wiele. Jeśli bank dodaje ją do karty bez dodatkowych opłat, warto o niej wiedzieć i w razie potrzeby korzystać. Jeśli ochrona jest dobrowolna i dodatkowo płatna, lepiej z niej zrezygnować. Na szczęście w zdecydowanej większości banków nie ma obowiązku wykupywania takiej polisy. Niechlubnym wyjątkiem jest PKO BP; w tym banku opłaty uniknąć się nie da.