W tym roku ani jeden projekt biogazowni rolniczej nie dostał jeszcze dofinansowania. Z 29 wniosków, jakie w ubiegłym roku przyjął Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, szansę na dotacje ma mniej niż połowa. Wnioski odpadały z powodu niespełnienia kryteriów. Firmy rezygnowały też same. Poziom dofinansowania, który może zadowolić farmy wiatrowe, dla biogazowni okazywał się za niski.
– Zrezygnowaliśmy, bo obiecywano pokrycie połowy kosztów inwestycji, a skończyło się na 15 proc. – mówi Cezary Sejdak, główny technolog Spółdzielni Mleczarskiej Łowicz.
SM Łowicz przygotowała projekt inwestycyjny o wartości 80 mln zł. Wciąż stara się o dotacje na jego realizację, tym razem z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW). Ale i tu firma nie ma szczęścia. – Od roku wniosek jest w trakcie rozpatrywania i nie wiemy, czy możemy liczyć na dotację – dodaje Sejdak.
Przyjęty przez Ministerstwo Gospodarki program „Innowacyjna energetyka – rolnictwo energetyczne” zakłada utworzenie do 2020 r. średnio jednej biogazowni w gminie. Ale bez dotacji to niemożliwe, bo inwestycje w biogazownie dłużej się zwracają od tych w inne odnawialne źródła. – W sumie do 2013 r. z różnych źródeł krajowych i unijnych ma być przeznaczonych na budowę biogazowni aż 2,2 mld zł – oblicza Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Resort gospodarki wskazuje kilka programów, z których inwestorzy mogą wziąć dotacje. Na pierwszym miejscu wymieniono działania z unijnego programu „Innowacyjna gospodarka”. Ale o pieniądze te starają się głównie deweloperzy farm wiatrowych, choć w założeniach przeznaczono dla nich 23 proc. funduszy na energetykę odnawialną. Na