Za kilka dni nocne niebo nad Sopotnią Wielką w gminie Jeleśnia koło Żywca – jak zresztą nad całym krajem i większością Europy – rozbłyśnie feerią spadających gwiazd. Ten kosmiczny spektakl uświetni kończący się właśnie Międzynarodowy Rok Astronomii, ogłoszony dla uczczenia 400-lecia dnia, w którym Galileusz po raz pierwszy skierował ku niebu nowo skonstruowany niezwykły instrument – lunetę.
– Spodziewamy się nawet 1,5 tys. meteorów w ciągu godziny. To znaczy, że niebo zapłonie – wyjaśnia prezes Beskidzkiego Klubu Astronomicznego „Polaris” w Sopotni Wielkiej Piotr Nawalkowski.
W nocy z 16 na 17 listopada Ziemia spotka na swej drodze rój leonidów, chmurę materii wyrwaną przed wiekami – w 1466 r. gdy zawarto pokój toruński, kończący wojny między Polską a Krzyżakami – z komety 55P/Tempel-Tutte. Na chwilę tę czekają dziesiątki tysięcy miłośników astronomii w Polsce i innych krajach europejskich. Do Sopotni Wielkiej przyjadą członkowie klubu i sympatycy z całego kraju. Licealiści i osoby zbliżające się do emerytury.
Nauczyciele, lekarze, poloniści, historycy, fizycy, inżynierowie, dyplomowana księgowa... O zmroku, jeśli dopisze pogoda, rozstawią na górskiej łące, na trawie zwarzonej pierwszymi mrozami łóżka polowe – i skierują wzrok ku niebu. Władze gminy się zgodziły, by lepiej było widać meteory, zgasić lampy uliczne w Sopotni między północą o czwartą rano.
– Na koniec każdy z nas przedstawi raport z obserwacji. Ale w tym wypadku, jak dla mnie, liczy się co innego. Jest wiele zjawisk astronomicznych, których piękno warte jest nieprzespanych nocy czy nawet odmrożeń. A najpiękniejsze z nich to właśnie rój meteorów – uważa prezes klubu.