Czy aktor może marzyć

Co roku przybywa ich lawinowo. Kończą nie tylko renomowane uczelnie teatralne, ale również szkoły i kursy prywatne. Czasem wręcz trafiają przed kamerę ze szkolnej ławki, wyłapani przez reżyserów na castingach

Aktualizacja: 01.12.2009 11:11 Publikacja: 27.11.2009 00:17

Eryk Lubos w „Mojej krwi”

Eryk Lubos w „Mojej krwi”

Foto: Hagi Film

Różnie definiują sukces. Dla jednych to sława i pieniądze, dla innych rozwój artystyczny, rzetelna praca w teatrze. Marzenia spełnią się tylko nielicznym. To za nimi dzieci będą biegać po ulicy, prosząc o autograf. Ale wielu przeżyje życiowe dramaty.

W każdym roczniku trafi się ktoś, kto za udział w reklamie zainkasuje kilkaset tysięcy złotych. Niektórzy znajdą etat w teatrze: 1200 zł miesięcznie plus od 100 do 600 zł za każde zagrane przedstawienie. Będą i tacy, co zmienią zawód.

Wielu Polakom młody aktor kojarzy się z serialami. Nic dziwnego. Przed ekranami, na których lecą tasiemcowe opowieści, zasiada średnio od 3 do 10 milionów osób. Bohaterowie telenowel uśmiechają się z okładek kolorowych pism, tańczą z gwiazdami w TVN, śpiewają w Polsacie. W kreacjach od Macieja Zienia czy Gosi Baczyńskiej brylują na bankietach i premierach. Fotografują się z dziećmi, opowiadają o szczęśliwych i zawiedzionych miłościach. Stają się medialnymi celebrytami. Czasem na jeden sezon, czasem na kilka lat.

Kto dzisiaj nie zna takich nazwisk jak Cichopek, Mucha, Koroniewska, Powierza, Wesołowski, Kamińska, Cypryański, Jabłczyńska, bracia Mroczkowie. I wielu, wielu innych. Część z tych wykonawców jest po szkole aktorskiej, inni najpierw trafili do seriali, potem pokończyli studia na uniwersytecie albo nawet politechnice, ale nie pracują w wyuczonych zawodach. Kilka razy w tygodniu stawiają się na planie w swoich „fabrykach”, żeby kręcić kolejne odcinki.

Do seriali trafiają dzisiaj niemal wszyscy aktorzy. Ci, którzy wcześniej zdążyli zaistnieć w teatrze lub na dużym ekranie, mają drugie zawodowe życie. Gwiazdy wypromowane wyłącznie dzięki telewizji, choć często marzą o rolach w wielkich filmach, z trudem zamieniają mały ekran na duży. Chyba że zagrają w komedii romantycznej. Reżyserzy filmów artystycznych boją się, że wniosą na ekran swój serialowy wizerunek, a przyzwyczajeni do szybkiej, codziennej pracy, nie zapanują nad złożoną rolą.

Kino też ma swoje gwiazdy i mody. Pewniaków ze znanymi twarzami, choć często również z wielkim talentem. W rankingach najpopularniejszych polskich aktorów filmowych wciąż przewodzi rzadko oglądany Marek Kondrat, Złote Kaczki zdobywa Krystyna Janda, ale doszlusowują do nich młodsze pokolenia. Dziś propozycjami ról zasypywani są przecież wykonawcy niewiele starsi od tegorocznych nominowanych do Nagrody im. Cybulskiego: Michał Żebrowski, Adam Woronowicz, Piotr Adamczyk czy Kinga Preis. Reżyserzy zabiegają o udział w ich filmie trzydziestolatka Borysa Szyca.

[srodtytul]Wyboistą drogą, pod prąd[/srodtytul]

Ale ciągle nie jest się łatwo przebić na ekran. Reżyserzy poruszają się w kręgu znanych twarzy, nowi muszą ciężko walczyć. Tegoroczni nominowani do Nagrody im. Cybulskiego wiedzą o tym dobrze.Wszyscy doszli do tego sukcesu mniej lub bardziej wyboistą drogą. Trochę pod prąd. Niechętnie używają słowa „kariera”.

– A co to takiego? – pyta Eryk Lubos. – Nie chodzi o jej robienie, lecz o rodzaj spełnienia. O zdobywanie solidnego warsztatu.

– Nie wiem, czy istnieje coś takiego jak planowanie kariery – uważa Agata Buzek. – Trzeba coś sobie założyć, mieć jakąś hierarchię wartości, którą się kierujemy. Ale wyborów aktor dokonuje prawie każdego dnia.

– Niewiele osób może sobie pozwolić na „budowanie wizerunku” tuż po szkole – twierdzi Małgorzata Buczkowska. – Większość po prostu chce pracować.

– Ta droga wykształca się naturalnie, ale trzeba nad tym panować – sądzi Roma Gąsiorowska.

Wielu młodym aktorom zależy na rolach teatralnych.

– Teatr daje skupienie, kontakt z widzem, czas na pracę z emocjami, uczy odwagi i cierpliwości w szukaniu i próbowaniu – mówi Agata Buzek.

– Trafiłem do teatru późno i zostałem nim porażony – dodaje Lubos. – Może i dlatego, że to była sztuka „Ja, Feuerbach”, dla każdego aktora to alchemia i klątwa. Zostałem w teatrze i chcę mu być wierny.

– Teatr to podstawa, szlifuje warsztat aktorski – przypomina Buczkowska.

Ale jest XXI wiek i ekran też ich ciągnie.

Przed laty Joanna Pacuła odrzuciła główną rolę w serialu. Powiedziała mi wtedy: „Wolę różnorodność, chcę się uczyć”. Dzisiaj decyzje młodych aktorów są jeszcze trudniejsze. Zwłaszcza, gdy chodzi o ciągnące się latami telenowele. Ci, którzy myślą poważnie o kinie, zazwyczaj ich unikają.

– To bezczelne, co powiem, ale nie mam wielkich potrzeb materialnych ani marzeń o zrobieniu kariery w światku medialnym – mówi Eryk Lubos. – A telenowele są zwykle marnie pisane i robione z dnia na dzień. W moim przypadku odpada. Choć dobry, zamknięty serial z pomysłem to zupełnie inna rozmowa.

Zwykle więc chętnie przyjmują propozycje z takich produkcji jak „Glina”, „Oficer”, „Kryminalni”, „Teraz albo nigdy”. Z zamkniętych cykli, które pozwalają ogarnąć rolę, zbudować ją.

Agata Buzek wystąpiła w kilku takich serialach. – Za każdym razem miałam interesujące postaci do zagrania – przyznaje. – Czułam, że mogę czegoś nowego spróbować, nauczyć się. Ale jak to przeświadczenie kończy się, to czas się pożegnać.

Rzeczywiście, potrafiła wycofać się z tak atrakcyjnego dla młodych wykonawców serialu jak „Teraz albo nigdy!”. Jednak nie każdy ma komfort wyboru.

– Wielcy reżyserzy mnie nie angażowali, a musiałam z czegoś żyć – mówi Magdalena Czerwińska. – Grałam w serialach epizody, nie jest zresztą łatwo znaleźć się na planie, gdzie wszyscy świetnie się znają, a ty jesteś obcy i nikt dla ciebie nie ma czasu. Ale też starałam się akceptować propozycje z seriali ciekawszych, zamkniętych, dobrze napisanych.

Z piątki nominowanych tylko Małgorzata Buczkowska regularnie występuje w telenoweli: w „Barwach szczęścia”. – To część mojego zawodu – uważa. – Do rytmu pracy na planie trzeba się po prostu przyzwyczaić. Zaszufladkowania się nie boję, jak dotąd otrzymuję bardzo różne propozycje.

Jednak spełnienie marzeń to kino. Agata Buzek trafiła na ekran szybko. Zagrała u Glińskiego i Wójcika, w „Zemście” Andrzeja Wajdy. Szeptano, że ma fory u reżyserów, bo to córka cenionego polityka. A ona wyraźnie nie chciała odcinać kuponów od rodzinnej pozycji. Nie przepychała się łokciami, nie szpanowała. Wyjechała na jakiś czas za granicę. Wystąpiła w filmie włoskim, dała się poznać na rynku niemieckim. Po „Rewersie” nikt już nie może mieć wątpliwości, że jest piekielnie zdolna.

Coraz lepszą pozycję ma Eryk Lubos. Gra role charakterystyczne, za „Boisko bezdomnych” dostał nagrodę aktorską w Gdyni, teraz stworzył trzy świetne role – w „Demakijażu”, „Domu złym”, „Mojej krwi”.

Inni wciąż jeszcze przebijają się z trudem. Najczęściej dają im szansę młodzi reżyserzy.

– Miałam szczęście, że debiutowałam w „Odzie do radości”, w całości stworzonej przez debiutantów – twierdzi Buczkowska. – To było fantastyczne doświadczenie. Czuliśmy, że mówimy tym samym językiem. Dzięki Ani Kazejak, która mi zaufała, mogłam pokazać swoje możliwości aktorskie. I zaczęłam dostawać kolejne propozycje filmowe.

Z Mariuszem Grzegorzkiem, twórcą „Jestem twój”, pracowała w teatrze łódzkim, nie musiała nawet uczestniczyć w castingach.

Ostatni rok był przełomowy dla Romy Gąsiorowskiej: – Wreszcie obok mnie pojawili się reżyserzy, którzy chcą mówić rzeczy ważne. Te projekty Grzegorzka, Żuławskiego, a także „Moja nowa droga” Biełowąs, były dla mnie istotne. Pomogły mi uwierzyć, że droga, którą wybrałam, konsekwentnie omijając produkcje komercyjne, była słuszna.

– U Anny Maliszewskiej w „Pokoju szybkich randek” pierwszy raz miałam możliwość takiego przygotowania się, jakie aktor powinien mieć zapewnione. I bardzo się cieszę, że ktoś to zauważył – mówi Magdalena Czerwińska.

Są na początku drogi. Podobnie traktują zawód aktorski, łączy też ich przeświadczenie, że chcą błyszczeć na ekranie, a nie na bankietach.

– Kiedy widzę flesze, uciekam – mówi Lubos. – Nie biorę udziału w przyjęciach, a jak już gdzieś idę, to nie po to, żeby się fotografować, ale by spotkać się z przyjaciółmi.

– Nie interesuje mnie życie bankietowe, tylko rzetelna praca – dodaje Magdalena Czerwińska.

Roma Gąsiorowska też nie bywa na bankietach, ale jest świadoma ważkości piaru: – W krakowskiej szkole uczono nas poważnego podejścia do zawodu i tego, że nie wolno sprzedawać twarzy byle gdzie. I jestem za te lekcje wdzięczna. Ale prawdą jest i to, że zdarzyło mi się stracić rolę, bo producent uważał, że nie przyciągnę widzów. Mój udział w „Londyńczykach” był świadomą decyzją. Chciałam mieć większe szanse na role, na których mi zależy. Zwłaszcza teraz, w kryzysie, gdy producenci wolą zatrudniać tzw. pewniaków.

[srodtytul]Ostrożne plany na przyszłość[/srodtytul]

Mniej się piarem przejmuje Lubos: – Wiele razy słyszałem od producentów, że nie jestem popularnym aktorem. Ale dostaję propozycje od poważnych reżyserów. Mam specyficzny katalog róli to mi odpowiada. Robię swoje, po swo-jemu. Aktorstwo to zawód rzemieślniczy i trzeba zdobyć warsztat. Jak aktor bawi się na okrągło, może coś stracić.

Pytam, jak planują dalszą karierę, o czym marzą. Odpowiadają z namysłem, ostrożnie.

– Przeszłam trudną drogę, posmakowałam porażek, ale pewnie dzięki temu stałam się dojrzalsza. Może teraz mam coś więcej do zaproponowania – mówi Magdalena Czerwińska. – Chciałabym mieć kiedyś szansę wyboru ról. To dla ak-tora największy komfort i luksus.

– Mam wizję tego, jak powinna przebiegać moja kariera. Ale wizja sobie, a rzeczywistość sobie – nie ma złudzeń Małgorzata Buczkowska.

– Wielu aktorów, nawet bardzo zdolnych, skazanych jest na niebyt – dodaje Roma Gąsiorowska. – Teraz u mnie jest nieźle, ale co dalej? Czasem mam ochotę uniezależnić się od tego zawodu. Próbuję robić kostiumy. I co ma być, to będzie.

A Eryk Lubos mówi z uśmiechem: – W wieku 35 lat już chyba nie ma się marzeń. Człowiek ma inny apetyt, musi zacząć stąpać po ziemi. Ale chciałbym dostać scenariusz, który pozwoliłby mi na cztery miesiące zapomnieć o świecie.

Dziś przeżywają dobre chwile, zostali zauważeni. Takich jak oni, poważnie traktujących zawód, idących pod prąd, niepoddających się modom jest wielu. Niektórzy już zaistnieli w świadomości widzów, inni czekają na swoją kolej. Ale są i tacy, którym nie uda się to nigdy.

[ramka]

[b]WYRÓŻNIENIE

Piątka z nominacją[/b]

[b]7 grudnia poznamy tegorocznego laureata filmowej nagrody im. Cybulskiego. [/b]

Nominowano piątkę młodych, zdolnych aktorów, którzy stworzyli interesujące kreacje. Agata Buzek zagrała w „Rewersie”, Małgorzata Buczkowska w „Jestem twój”, Roma Gąsiorowska w „Jestem twój” i „Wojnie polsko-ruskiej”, Magdalena Czerwińska w „Pokoju szybkich randek” i „Wojnie polsko-ruskiej”, Eryk Lubos w „Mojej krwi”. Najmłodsza Gąsiorowska ma 28 lat, najstarszy Lubos – 35.

[link=http://www.nagrodacybulskiego.pl/]ZAGŁOSUJ[/link]

[/ramka]

Różnie definiują sukces. Dla jednych to sława i pieniądze, dla innych rozwój artystyczny, rzetelna praca w teatrze. Marzenia spełnią się tylko nielicznym. To za nimi dzieci będą biegać po ulicy, prosząc o autograf. Ale wielu przeżyje życiowe dramaty.

W każdym roczniku trafi się ktoś, kto za udział w reklamie zainkasuje kilkaset tysięcy złotych. Niektórzy znajdą etat w teatrze: 1200 zł miesięcznie plus od 100 do 600 zł za każde zagrane przedstawienie. Będą i tacy, co zmienią zawód.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy