Młodzi zdolni nie chcą czekać

Codzienność piłkarza zależy od tego, w jakim gra klubie, jego rynkową wartość można sprawdzić w Lidze Mistrzów, ale sławę uprawniającą do przejścia z boiska na salony popkultury zdobywa się na mundialu. Kolejna szansa za trzy miesiące w RPA

Publikacja: 19.03.2010 01:06

Młodzi zdolni nie chcą czekać

Foto: ROL

Michael Owen jako 19-latek na mistrzostwach świata we Francji w 1998 roku przebiegł pół boiska, mijając kilku Argentyńczyków, i strzelił jednego z najładniejszych goli w turnieju. Nikt nie pamięta, że Anglia tamten mecz przegrała. Owen zrobił być może większą karierę, niż na to zasługiwał – grał w Realu Madryt, który kupował go jako wielką gwiazdę, teraz powoli zbliża się do końca kariery w Manchesterze United. Jego klubowy kolega Ryan Giggs, chociaż był lepszym piłkarzem, nigdy ani tak dobrze nie zarabiał, ani tak mocno nie rozpalał wyobraźni. Walia była za słaba, by awansować na mistrzostwa świata.

Tym razem okazję, by przyciągnąć uwagę kibiców, stracili Bośniacy, Czarnogórcy i Rosjanie – w każdej z tych drużyn można wskazać kilku piłkarzy, którzy w klubowych rozgrywkach należą do najlepszych. Zvezdan Misimović, Stevan Jovetić, Andrij Arszawin będą oglądać turniej w telewizji, w RPA nie będzie też Szwecji ze Zlatanem Ibrahimoviciem, zabraknie Turcji, Chorwacji i Egiptu, który trzy razy z rzędu zdobywał Puchar Narodów Afryki.

[srodtytul]Pan ambasador[/srodtytul]

„Mesut Ozil to pomocnik, na którego Niemcy czekali długo” – napisała pół roku temu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Po rundzie jesiennej piłkarz Werderu Brema został wybrany na najlepszego pomocnika Bundesligi. Chociaż nie ma wiele ciekawego do powiedzenia i nie udziela dłuższych wywiadów, Niemcy widzą w nim kogoś więcej niż piłkarza. Ma być symbolem nowych sportowych Niemiec, tych wielokulturowych.

Kariera Ozila przypomina brazylijski piłkarski serial, tyle że zamiast plaży w Rio jest ulica w Gelsenkirchen. Już trenując w klubie, wieczorem wychodził grać do klatki, czyli asfaltowego boiska otoczonego i przykrytego siatką. W Schalke zadebiutował jako 18-latek. W ubiegłym roku strzelił jednego gola w wygranym 4: 0 przez młodzieżową reprezentację Niemiec finale mistrzostw świata z Anglią. Uznano go za lidera drużyny, w której większość piłkarzy to potomkowie imigrantów. Lidera godnego, bo kiedy Fatih Terim chciał powołać go do pierwszej reprezentacji Turcji, piłkarz odmówił. Powiedział, że już trzecie pokolenie jego rodziny żyje w Niemczech, że ten kraj dał mu szansę i nie zamierza teraz odwracać się do niego plecami.

Komisarz do spraw imigracji Maria Boehmer nazwała Ozila ambasadorem, który przyspieszy asymilację Turków w Niemczech szybciej niż rządowe projekty. Piłkarz nie wyparł się swoich korzeni, przed każdym meczem 15 minut się modli i czyta Koran, a swój styl gry nazywa mieszanką tureckiego temperamentu z niemiecką taktyką. Prawie jak w reklamie samochodów.

Ozil w drużynie Joachima Loewa – chyba najbardziej kosmopolitycznej na mundialu, pełnej potomków imigrantów – zagra pierwsze skrzypce, jeśli wróci do formy z jesieni. W Werderze Brema zajął miejsce sprzedanego do Juventusu Turyn Brazylijczyka Diego. Spisywał się znakomicie do czasu, kiedy zajął się głównie promocją siebie. Interesują się nim Arsenal, Manchester United i Manchester City. Ozila skromność nie krępuje. – Marzę o kontrakcie z Barceloną, kibicuję jej od małego – powiedział.

[srodtytul]Kataloński Pickenbauer[/srodtytul]

Mundial w RPA będzie pierwszą wielką imprezą dla Gerarda Pique – hiszpańskiego stopera, który przez ostatnie dwa lata z Barceloną osiągnął szczyty, ale w reprezentacji zaistniał dopiero po wywalczonym dwa lata temu mistrzostwie Europy. W 2008 roku został sprowadzony przez Josepa Guardiolę z Manchesteru United, gdzie Alex Ferguson nie poznał się na jego talencie. Guardiola też nie wiązał z nim wielkich nadziei, miał być opcją rezerwową, dopóki kontuzji nie wyleczy Gabriel Milito. Teraz hiszpańska prasa pisze o nim „Pickenbauer” i ani trener Barcelony, ani selekcjoner Vicente del Bosque nie wyobrażają sobie bez niego obrony.

Kiedy dostał pierwsze powołanie do reprezentacji Hiszpanii, koledzy z drużyny wcale nie byli pewni, czy je przyjmie. Obrońca Barcelony jest Katalończykiem, kilka dni po urodzinach dziadek zapisał go jako kandydata na socio klubu z Camp Nou. Pique przyznaje, że źle życzy Realowi Madryt i wszystkim rojalistom, a gry w reprezentacji nie odmówił tylko dlatego, że chce rozsławiać na całym świecie Katalonię. Nikomu to nie przeszkadza.

Pique już teraz jest celebrytą, bo gra w klubie, o którym wszyscy mówią, że jest nie do zatrzymania. Sukces na mundialu może tylko pomnożyć jego dochody i spowodować, że zostanie zaangażowany do kolejnych reklam i pojawiać się będzie na przyjęciach z jeszcze piękniejszymi kobietami.

[srodtytul]Nowy Zizou[/srodtytul]

W ostatnim meczu poprzednich mistrzostw świata Francuzi pożegnali Zinedine’a Zidane’a. W pierwszym spotkaniu na turnieju w RPA mają pokazać nowego Zizou, który także na boisku widzi więcej, ma tyle samo wzrostu i podobnie się porusza.

Yoann Gourcuff to mały Zizou, który może się stać wielkim, jeśli Francja pokaże coś więcej niż na mistrzostwach Europy, kiedy nie wyszła nawet z grupy. Tygodnik „France Football” wybrał Gourcuffa na najlepszego piłkarza 2009 roku, podkreślając, że 24-letni zawodnik na tym etapie kariery ma większe osiągnięcia niż Zidane i Michel Platini razem wzięci. Kiedy zrobiło się o nim głośno, wpadł na radar najsilniejszych klubów w Europie. Gdyby przeniósł się do Arsenalu, mógłby już być drugim Cescem Fabregasem, wybrał jednak Milan, a we Włoszech takim piłkarzom jak Gourcuff trudno wpasować się w taktyczne schematy.

W 2007 roku Francuz pomógł jeszcze Milanowi w wygraniu Ligi Mistrzów, następny sezon był już jednak rozczarowaniem, Gourcuff przegrał rywalizację z Kaką, Ronaldinho, Andreą Pirlo i Clarence’em Seedorfem. Wypożyczono go do Bordeaux z opcją pierwokupu wynoszącą 15 milionów euro. Wówczas było to aż 15 milionów, ale kiedy Francuzi po roku przelewali je na konto Milanu, były to tylko drobne w porównaniu z tym, co Bordeaux zarobi przy kolejnym transferze.

Gourcuff jest nadzieją na sukces Francji na mundialu, ale nadzieją w innym stylu niż poprzedni liderzy kadry, którym przypinano kartkę z napisem: „Uwaga, nowy Zidane”. Karim Benzema, Samir Nasri czy Hatem Ben Arfa – trójka z przedmieść, która rozjechała się w wielki świat i z którą także wiąże się wielkie nadzieje, ma arabskie korzenie, biedę w genach i futbol jako jedyny sposób na lepsze życie. Gourcuff pochodzi z wyższej klasy średniej. Matka jest byłą koszykarką, ojciec – trenerem w Lorient, rodzinie nigdy niczego nie brakowało. W młodym rozgrywającym wielkie możliwości dostrzegli też reklamodawcy rozczarowani trochę tym, że Franck Ribery nie ma ochoty nic zrobić z 50 szwami, jakie ma na twarzy po wypadku z dzieciństwa. Gourcuff jest wymuskany, przypomina Cristiano Ronaldo. – Do tego ma wyobraźnię Fabregasa, technikę Zidane’a i siłę Roya Keana. Ten piłkarz jest skazany na sukces – mówi Christophe Dugarry, przed laty napastnik Bordeaux, mistrz świata z 1998 roku.

Jeśli piłkarz, zapytany o to, gdzie chciałby grać, odpowiada: „Ze względu na klimat sprawdziłbym się w Hiszpanii, a Real Madryt byłby dobrym miejscem”, albo ma nie po kolei w głowie, albo zna swoją wartość. Z reprezentacji Serbii, z którą Polacy mierzyli się w eliminacjach do Euro 2008, serbskie kluby nie mają nic. Liderem nowej kadry i najlepszym piłkarzem 2009 roku jest Milos Krasić. Od sześciu lat gra w CSKA Moskwa i z tym Realem wcale nie żartował. Chcą go też Manchester United, Liverpool i Milan.

[srodtytul]Lider po serbsku[/srodtytul]

KKrasić był kapitanem Vojvodiny Nowy Sad jeszcze jako nastolatek, wyjeżdżał do Moskwy sprzedany za 2 miliony euro, teraz wycenia się go na 18 milionów. Zapowiedział już, że po sześciu latach gry w Rosji latem będzie chciał skorzystać z którejś z ofert, a jego agent przyznał, że to najlepszy moment, bo Serbia wiezie na mundial świetny zespół i po każdym meczu do wyjściowej ceny swojego piłkarza będzie mógł dopisać kilka milionów. Serbskiego rozgrywającego porównuje się do Pavla Nedveda – przypomina go nawet wyglądem.

Na każdym wielkim turnieju swoje nowe genialne dzieci pokazują światu Holendrzy. Eljero Elia z HSV Hamburg jest ulepszoną wersją Arjena Robbena, Gregory van der Wiel z Ajaksu miejsce na prawej stronie obrony ma ponoć zająć na lata. Urugwajski stoper 22-letni Diego Godin już teraz jest pewniakiem w składzie Villarrealu, tyle samo lat ma Marcelo – brazylijski lewy obrońca Realu, z łatką „nowego Roberta Carlosa”, która w tym przypadku wydaje się nie przeszkadzać. Argentyński atak z Messim, ale też Gonzalo Higuainem i Sergio Aguero, będzie atakiem nadziei futbolu.

Mundial w RPA może być pierwszym od długiego czasu, w którym starzy mistrzowie ustąpią miejsca młodym wilkom, i to nie wściekli na nowe rozdanie, ale ze spuszczoną głową i uznaniem dla swoich następców. W RPA Puchar Świata może wywalczyć drużyna, w której pierwsze skrzypce będą grać zawodnicy jeszcze trzy lata temu grający w zespołach młodzieżowych.

Michael Owen jako 19-latek na mistrzostwach świata we Francji w 1998 roku przebiegł pół boiska, mijając kilku Argentyńczyków, i strzelił jednego z najładniejszych goli w turnieju. Nikt nie pamięta, że Anglia tamten mecz przegrała. Owen zrobił być może większą karierę, niż na to zasługiwał – grał w Realu Madryt, który kupował go jako wielką gwiazdę, teraz powoli zbliża się do końca kariery w Manchesterze United. Jego klubowy kolega Ryan Giggs, chociaż był lepszym piłkarzem, nigdy ani tak dobrze nie zarabiał, ani tak mocno nie rozpalał wyobraźni. Walia była za słaba, by awansować na mistrzostwa świata.

Pozostało 93% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił