Z zainteresowaniem przeczytałem poniedziałkowy artykuł prof. Leszka Balcerowicza w “Gazecie Wyborczej” o tym, że PKO BP nie powinien przejmować BZ WBK. Z niektórymi tezami trudno się nie zgodzić. Ale są i takie, które brzmią zbyt wyraziście (jednoznacznie) albo z którymi można polemizować.
Najbardziej jednoznaczna teza, która przewija się przez cały artykuł, jest taka, że ewentualne przejęcie BZ WBK przez PKO BP jest “groźnym pomysłem”, gdyż jest to decyzja polityczna (nie ekonomiczna). To odważna teza, ale nieudowodniona w artykule. PKO BP jest spółką giełdową, której prawie 50 proc. akcji jest w posiadaniu akcjonariuszy mniejszościowych. Trudno sobie wyobrazić, aby zarząd PKO BP podejmował decyzję o przejęciu BZ WBK nie na podstawie przesłanek ekonomicznych. Finansowanie części transakcji będzie bowiem uzależnione od jej pozytywnej oceny przez inwestorów, także jego akcjonariuszy.
Porównanie PKO BP do LOT, Poczty Polskiej czy PKP, z całym szacunkiem dla tych instytucji, można uznać za mało fortunne. Prawdopodobnie nie jest też prawdziwa teza, że “w czasie obecnego kryzysu największe zaburzenia w krajach Zachodu wystąpiły w instytucjach finansowych podległych wpływom polityków”. Lehman Brothers i AIG były instytucjami prywatnymi.
Także w przypadku kwestii wpływu finansowania ewentualnego przejęcia BZ WBK za pomocą obligacji podporządkowanych można polemizować z opinią, że “działałoby to na niekorzyść mniejszościowych udziałowców PKO BP”. Nie przypominam sobie wypowiedzi ze strony KNF, iż “tak będzie manipulować terminami udzielania zgody na przejęcie BZ WBK, że na placu boju pozostanie tylko PKO BP”.
?