Bezpieczeństwo energetyczne jest pojęciem szerokim i dosyć trudnym do jednoznacznego zdefiniowania. Zarówno w sektorze gazu, energii elektrycznej, jak i ropy naftowej podstawy bezpieczeństwa energetycznego są wspólne – dywersyfikacja źródeł pozyskiwania nośników energii, ciągłość dostaw, modernizacja i rozbudowa infrastruktury. Jednak państwa Unii Europejskiej znajdują się w odmiennych sytuacjach, jeśli chodzi o swoje krajowe bezpieczeństwo energetyczne.
Te różnice są efektem wielu czynników, m.in. historycznych relacji z dostawcami, różnych wzorców konsumpcji energii, dostępu do surowców naturalnych, uzależnienia od importu (w tym od jednego źródła), działań politycznych itp. Te różnice, a także obecna praktyka państw członkowskich, które podczas podejmowania ważnych decyzji dotyczących energetyki nie konsultują lub też nie analizują ich wpływu na pozostałe kraje Wspólnoty, utrudniają tworzenie wspólnej polityki energetycznej na szczeblu UE. Przekłada się to na brak wspólnego stanowiska w kwestiach bezpieczeństwa energetycznego.
Najlepszym przykładem braku współpracy jest sektor gazu. Niestety taka sytuacja dużo bardziej niekorzystnie wpływa na sytuację Polski i nowych krajów członkowskich UE, które są uzależnione od jednego dostawcy, aniżeli na starą „15".
Prywatyzacja nie przeszkadza
Z bezpieczeństwem energetycznym stosunkowo często jest też wiązana kwestia prywatyzacji firm energetycznych, ostatnio na przykład w kontekście prywatyzacji Lotosu. Niektórzy politycy i partie polityczne stoją na stanowisku, że spółki energetyczne nie powinny podlegać prywatyzacji, ponieważ stanowią kręgosłup sektora energetycznego, tym samym gospodarki, a ich sprywatyzowanie mogłoby narażać krajowe bezpieczeństwo energetyczne.
Należy jednak stwierdzić, iż takie postawienie sprawy w kontekście bezpieczeństwa energetycznego jest błędem bardzo często popełnianym przez polityków. W praktyce bezpieczeństwo energetyczne osiąga się poprzez dywersyfikację źródeł surowców i rozbudowę dróg (infrastruktury) potrzebnych do ich pozyskiwania, a nie przez blokowanie prywatyzacji. Tym samym ewentualna prywatyzacja czy też kupno 53 proc. akcji gdańskiego Lotosu przez podmiot rosyjski lub inny nie grozi przejęciem kontroli nad Naftoportem i dostawami ropy drogą morską do rafinerii PKN Orlen ani ograniczeniem naszego bezpieczeństwa energetycznego.