Kredyty nieregularne, czyli niespłacane na czas, stanowiły na koniec 2010 r. 8,4 proc. wszystkich pożyczek udzielonych klientom indywidualnym przez polskie banki. To prawie dwukrotny wzrost w stosunku do 4,4 proc. na koniec 2008 r. – wynika z analizy firmy konsultingowej Roland Berger.
Na tle regionu polscy kredytobiorcy wypadają jednak dobrze. Na Ukrainie odsetek kredytów zagrożonych wzrósł z 1,3 proc. przed kryzysem do 25 proc. w roku ubiegłym, w Rumunii z 3,9 proc. w 2007 r. do 17,5 proc. Z kolei Czesi, którzy jako jedyni mogą się pochwalić niższym niż w Polsce odsetkiem niespłacanych kredytów, mają jednak wysoki procentowy przyrost nieregularnego zadłużenia – prawie 38 proc. rocznie. – Doświadczenia z kryzysów na innych rynkach wschodzących, np. w Argentynie, pokazują, że odsetek kredytów nieregularnych będzie wysoki przez kilka lat po powrocie na ścieżkę wzrostu – mówi Hendrik Bremer, partner w Roland Berger.
Ponad połowa z 50 pytanych banków działających w Europie Środkowo-Wschodniej spodziewa się, że do połowy 2011 r. liczba nieregularnych kredytów będzie rosnąć, a 15 proc. przewiduje spadek ich udziału w portfelu pożyczek. Do połowy 2012 r. wzrost przewiduje 24 proc. respondentów, spadek natomiast 32 proc.
W Polsce na koniec lutego 2011 r. według danych NBP suma niespłacanych na czas należności wyniosła w przypadku gospodarstw domowych 35 mld zł (w tym 21 mld zł dotyczyło kredytów konsumpcyjnych). – Udział kredytów nieregularnych będzie powoli spadał dzięki odzyskiwaniu należności, poprzez wzrost portfela, a także w efekcie sprzedaży takich portfeli firmom windykacyjnym. Tylko w przypadku kredytów hipotecznych udział należności nieregularnych może nieco rosnąć, co będzie skutkiem wyższego bezrobocia i mocnego franka szwajcarskiego – mówi Dariusz Górski, analityk Wood & Co.
Ponad 1/3 badanych banków przyznaje, że część długów sprzedaje firmom windykacyjnym, a taki krok planuje kolejne 21 proc. instytucji. Ostatnio Kredyt Bank pozbył się portfela wierzytelności o wartości nominalnej ponad 1,1 mld zł.